Złapany porywacz
PORWANIE. Gdzie jest okup? Sąd zdecydował wczoraj o aresztowaniu 30-letniego mężczyzny, podejrzanego o udział w porwaniu miesiąc temu żony krakowskiego biznesmena. Przestępcy za uwolnienie kobiety dostali 100 tys. dolarów. Policja znalazła już samochód, którym uprowadzono 42-letnią kobietę wychodzącą z siłowni, i skrzynię, w której była przez pięć dni więziona. Karanemu już wcześniej za przestępstwa kryminalne mieszkańcowi Krakowa przedstawiono zarzut porwania i przetrzymywania żony właściciela firmy, zajmującej się handlem alkoholem. Wcześniej zatrzymano już obywatela Ukrainy, także podejrzanego o udział w porwaniu. - Przygotowania trwały kilka miesięcy. Równie długo obserwowano ofiarę - powiedział "Gazecie" nadkomisarz Dariusz Nowak, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie. Kilka dni temu na peryferiach miasta policja znalazła żuka, którym posługiwali się przestępcy. Była tam też skrzynia, wykorzystywana do przetrzymywania porwanej. Świadczyły o tym pozostawione przedmioty i ślady. Jak ustalono, garaż przy ul. Kapelanka, w którym przez pięć dni więziono kobietę, bandyci wynajęli na nazwisko osoby stale przebywającej w USA. Przypomnijmy, że 23 kwietnia br. w pobliżu siłowni przy ul. Mogilskiej do żony biznesmena podeszło dwóch zamaskowanych mężczyzn i wciągnęło ją do samochodu. Skutą kajdankami, z kapturem na głowie, przewieźli do wspomnianego garażu. Potem telefonicznie zażądali za jej uwolnienie okupu. Początkowo chcieli pół miliona dolarów, potem zaproponowali 150 tys., ostatecznie zaś zadowolili się 100 tysiącami. Podczas pierwszej próby nie doszło do przekazania pieniędzy porywaczom, w czasie drugiej - przestępców uprzedził dróżnik, który podrzucone koło torów kolejowych zawiniątko z dolarami przekazał policji. Dopiero za trzecim razem siatkę z plikami banknotów przejął jeden z porywaczy na krakowskim moście Dębnickim. W kilka godzin później przestępcy wywieźli kobietę samochodem w rejon cmentarza batowickiego i wypuścili. Jak powiedział "Gazecie" nadkomisarz Nowak, nadal nie odnaleziono okupu. W najbliższych dniach wydany zostanie list gończy za następnym z podejrzanych. Jak się dowiadujemy, sprawcy działali wyłącznie z pobudek finansowych. - Żona będzie trochę spokojniejsza - ucieszył się biznesmen. Powiedział też "Gazecie", że przeznaczy 10 procent okupu, czyli 30 tys. zł, na potrzebujące dzieci. - Dróżnikowi nie dam nic. Nie chodzi o pieniądze, ale o sposób, w jaki się ich domagał. MD, K
To tylko fragment artykułu. Aby czytać dalej, kup dostęp poniżej.
4 miliony tekstów od 1989 roku.
Zyskaj dostęp do archiwalnych treści "Gazety Wyborczej".
Znajdź historie, których szukasz.