Być może dla przyszłych historyków badających początki XXI w. daty 29 maja i 1 czerwca 2005 r., kiedy to Francuzi i Holendrzy powiedzieli "nie" traktatowi konstytucyjnemu, będą symbolem zwrotu w dziejach Europy - datą równie historyczną jak 9 listopada 1989 r. Wprawdzie upadek muru berlińskiego był wydarzeniem znacznie bardziej widowiskowym - bądź co bądź oznaczał kres zimnej wojny - jednakże francuskie i holenderskie "nie" mogą oznaczać koniec okresu powojennego. Okresu, który cechował się szczególnym poszanowaniem dla Unii Europejskiej kojarzonej z pokojem, dobrobytem i wolnością. Sprawa europejska dla większości Europejczyków stanowiła wspólny mianownik. Ale dla młodych Francuzów i Holendrów, którzy głosowali przeciw konstytucji, pokój nie jest jakimś szczególnie wspaniałym osiągnięciem - to jedyna rzeczywistość, jaką znają - a wysokie bezrobocie sprawia, że związek między słowami "Europa" i "dobrobyt" w najlepszym razie jest ironiczny, w najgorszym zaś trąci prowokacją.

To tylko fragment artykułu. Aby czytać dalej, kup dostęp poniżej.

4 miliony tekstów od 1989 roku.
Zyskaj dostęp do archiwalnych treści "Gazety Wyborczej".
Znajdź historie, których szukasz.

Kup dostęp