Kiedy pisano o nim, że jest tajemniczy, był w rządzie już przeszło dwa lata, ale zawsze w cieniu Leszka Balcerowicza. Nieznany ekonomista z Łodzi do świadomości publicznej przedarł się na krótko wiosną 2000 r., gdy postanowił odejść z Ministerstwa Finansów i zostać prezesem banku PKO, a Hanna Gronkiewicz-Waltz się na to nie zgodziła. Była prezes NBP mówi dziś jak wtedy, że nie spełniał warunków ustalonych przez Urząd Nadzoru Bankowego. Według nich kandydat na prezesa powinien mieć pięcioletni staż w instytucjach finansowych albo trzyletni w banku.

To tylko fragment artykułu. Aby czytać dalej, kup dostęp poniżej.

4 miliony tekstów od 1989 roku.
Zyskaj dostęp do archiwalnych treści "Gazety Wyborczej".
Znajdź historie, których szukasz.

Kup dostęp