W pierwszej połowie koszykarze Pakmetu zagrali znakomicie w obronie. Zmienne krycie - na całym boisku lub każdy swego - spowodowało ogromne zamieszanie w drużynie z Koszalina, która miała kłopoty z wyprowadzeniem piłki z własnej połowy. Najlepszy na parkiecie Wiaczesław Rosnowski bardzo często zabierał piłkę rozgrywającym AZS-u i kończył akcję efektownymi wsadami. - Moi zawodnicy w ogóle dzisiaj nie kontaktowali. Między sobą i ze mną - mówił Jerzy Olejniczak, trener gości. W innym nastroju był Tadeusz Huciński, trener Pakmetu, który tak przeżywał to spotkanie, że po meczu zmienił nawet przepoconą marynarkę. - Agresywna obrona na całym boisku i szybkie kontry to zabójcza broń na każdego rywala - mówił Huciński, który w pierwszej piątce nie wystawił chorych Szymona Szewczyka i Grzegorza Mordzaka. Szewczyk wyszedł w pierwszej piątce dopiero w drugiej połowie. - To był mój błąd. Skuteczna obrona przestała funkcjonować. Mogłem nie zmieniać pierwszego ustawienia - przy-znał po meczu Huciński. Szewczyk grał fatalnie. Bardzo często popełniał kroki, miał mnóstwo strat.

To tylko fragment artykułu. Aby czytać dalej, kup dostęp poniżej.

4 miliony tekstów od 1989 roku.
Zyskaj dostęp do archiwalnych treści "Gazety Wyborczej".
Znajdź historie, których szukasz.

Kup dostęp