JÓZEF HECZKO, członek zarządu miasta w Bielsku, zajmujący się kamerami na ulicach : Jasne, że ja też bym nie chciał być filmowany w chwili, kiedy jestem w łazience. Nie jest to jednak system obserwujący prywatne mieszkania, ale publiczne miejsca. I jeśli ktoś chce nago biegać po mieście, musi mieć świadomość, że zostanie nagrany. Każdy w publicznym miejscu staje się osobą publiczną i musi się liczyć z tym, co robi. To tak, jakby zamiast kamer patrzyli na niego inni ludzie lub stojący na rogu policjanci, strzegący porządku. To tylko zmiana sposobu pilnowania - zamiast stójkowych będą kamery. Wybraliśmy sposób lepszy i tańszy.

To tylko fragment artykułu. Aby czytać dalej, kup dostęp poniżej.

4 miliony tekstów od 1989 roku.
Zyskaj dostęp do archiwalnych treści "Gazety Wyborczej".
Znajdź historie, których szukasz.

Kup dostęp