Na pewno galicyjska bieda, ale też chyba pielęgnowany tu od co najmniej dwóch wieków kult rodzimych "gigantów" sprawiły, że bardzo rzadko sprowadzano do Krakowa naprawdę wybitne dzieła światowych artystów. Bo co my pamiętamy z ostatnich choćby lat oprócz kilkunastu obrazów i rysunków Klimta, El Greca, Chagalla, francuskich impresjonistów czy niemieckich ekspresjonistów?

To tylko fragment artykułu. Aby czytać dalej, kup dostęp poniżej.

4 miliony tekstów od 1989 roku.
Zyskaj dostęp do archiwalnych treści "Gazety Wyborczej".
Znajdź historie, których szukasz.

Kup dostęp