Teresę Roszkowską, słynną scenografkę i malarkę, poznałam w Łodzi jesienią 1974 r., kiedy przyjechała do Teatru Nowego, aby w tamtejszych pracowniach dopilnować kostiumów i dekoracji do "Wesela Figara" Beaumarchais w reżyserii Bohdana Korzeniewskiego. Pomimo 70 lat była damą ekscentryczną, o nieposkromionej energii. Miała jak Cyganka śniadą cerę, w uszach długie turkusowe kolczyki, na rękach złote bransolety. Nosiła czarne futro z małpy i wydekoltowaną, kolorową suknię własnego projektu. Lekko zaciągała, co przypominało o jej kijowskim pochodzeniu.

To tylko fragment artykułu. Aby czytać dalej, kup dostęp poniżej.

4 miliony tekstów od 1989 roku.
Zyskaj dostęp do archiwalnych treści "Gazety Wyborczej".
Znajdź historie, których szukasz.

Kup dostęp