Od reguły trafią się wprawdzie dwa wyjątki, lecz do 5 czerwca przyjdzie rozegrać 12 kolejek i spotkań ligowych. Sporo. - Podaje się nam argument, że w Anglii liga też gra co trzy dni. Zgadza się, lecz to jest poziom, który nas nie dotyczy i nie ma przełożenia na nasze warunki. Bo w naszych warunkach mamy w zespole młodych chłopców, którzy się uczą i studiują. U mnie pół drużyny szykuje się w tym roku do matury. Dlatego nagromadzenie wyjazdów na mecze w środku tygodnia nie pozwoli im się skupić ani na nauce, ani na piłce. To jednak nie wszystko. Mamy młody skład, który ciągle się uczy gry w piłkę nożną. Każdy mecz ukazuje mi element, nad którym należy popracować. Tymczasem teraz praca przemieni się w rozruch przedmeczowy i rozruch pomeczowy. Kolejny kłopot wynika z dostępu do odnowy biologicznej i odżywek. Nie możemy sobie pozwolić na to, co na drugoligowym graniu co kilka dni przyspieszyłoby regenerację sił. Zmianami w terminarzu najmniej przejmą się bogate kluby, które mają szerokie i wyrównane kadry zawodnicze. My możemy mieć problemy w razie chorób czy kontuzji, bo kolejki będą uciekać błyskawicznie. O wiele lepszym rozwiązaniem byłoby przesunięcie kilku spotkań na czerwiec. Wtedy sprzyja pogoda, boiska są w lepszym stanie. My musimy kończyć 5 czerwca, bo później zaczynają się mistrzostwa świata, ale drugoligowi piłkarze nie jeżdżą przecież na mistrzostwa świata! - tłumaczy Maciej Murawski, trener Lechii.

To tylko fragment artykułu. Aby czytać dalej, kup dostęp poniżej.

4 miliony tekstów od 1989 roku.
Zyskaj dostęp do archiwalnych treści "Gazety Wyborczej".
Znajdź historie, których szukasz.

Kup dostęp