- Nazwę "Liebestod" oczywiście można przetłumaczyć, ale jeśli otworzyć słownik języka niemieckiego, to takie hasło tam nie występuje. Jest to nazwa własna, zaczerpnięta z Tristana i Izoldy Wagnera. Nie widzę w niej pesymizmu, atakowanie pesymizmem na pewno nie było moim celem. Ten materiał jest dla mnie ilustracją rozkładającego się przepychu, stara się muzycznie dotykać miłości i śmierci, piękna i zniszczenia. I to na pewno przekłada się na jakiś ładunek mroku i niepokoju, ale właśnie nawiązanie do Wagnera jest dla mnie tonizujące. Słuchając oryginalnej arii "Liebestod" czuję, że mam do czynienia z porażającym smutkiem, ale też z ogromnym pięknem i siłą. Ładność jest nijaka, jest żadna. Piękno jest silne i stałe, nawet w stanie rozkładu. I to jest optymistyczne.

To tylko fragment artykułu. Aby czytać dalej, kup dostęp poniżej.

4 miliony tekstów od 1989 roku.
Zyskaj dostęp do archiwalnych treści "Gazety Wyborczej".
Znajdź historie, których szukasz.

Kup dostęp