PRZEMYSŁAW JARZĄBEK *: To była skomplikowana procedura. Załogi ćwiczyły ją setki razy, by nie popełnić błędów. Szkolono obsługę techniczną. Ćwiczono logistykę. Każdy szczegół musiał być dopracowany. Również testowano sprawność rakiet. Wiele rakiet wracało do producenta lub musiało zostać naprawionych i w ogóle nie wystartowało, dlatego 320 sztuk jest to liczba rakiet, które trafiły do Wierzchucina i niekoniecznie wystartowały.

To tylko fragment artykułu. Aby czytać dalej, kup dostęp poniżej.

4 miliony tekstów od 1989 roku.
Zyskaj dostęp do archiwalnych treści "Gazety Wyborczej".
Znajdź historie, których szukasz.

Kup dostęp