Co ciekawe, siedziba przy rynku powstała dzięki społecznemu pospolitemu ruszeniu i aż dwie trzecie kosztów budowy pokryto z kasy miejskiej, z pieniędzy podatników. Do dzisiaj rządy sprawują tu ludzie - publiczność, która z jednej strony oczekuje teatru na skalę sceny narodowej na Górnym Śląsku, a z drugiej nie boi się tytułów, które burzą światopogląd grzecznych, katowickich mieszczan. Nic dziwnego, skoro od 1936 r. scenie patronuje Stanisław Wyspiański, artysta niepokorny i jeden z największych wizjonerów polskiego teatru. I to, co europejskie i uniwersalne w jego myśleniu o sztuce, połączyło się na stałe z tym, co śląskie i lokalne. I tak mamy "Śląski Wyspiański". Nie przeszkadza to mieć w historii grania obrzędowego "Wesela na Górnym Śląsku" Ligonia i "Wesela" Wyspiańskiego przefiltrowanego przez wyobraźnię jednego z buntowników polskiej sceny, Radosława Rychcika. To jego inscenizacja pojawi się na jubileuszu 110. urodzin teatru. Kiedyś jednej sceny, dziś stałych czterech - łącznie dla ponad 800 widzów.

To tylko fragment artykułu. Aby czytać dalej, kup dostęp poniżej.

4 miliony tekstów od 1989 roku.
Zyskaj dostęp do archiwalnych treści "Gazety Wyborczej".
Znajdź historie, których szukasz.

Kup dostęp