Pokonali mistrza!
Katowiczanie od początku przeważali. Obrońca tytułu i lider tabeli zawiódł. Goście przez większość spotkania bronili się we własnej tercji i czyhali na kontrataki. - Na wyjazdach gramy trochę inaczej taktycznie. Szczególnie w Katowicach - tłumaczył Adrian Parzyszek, napastnik Unii. Taktyka gości była skuteczna tylko w pierwszej tercji, którą wygrali 1:0. Potem celnie strzelali już tylko katowiczanie. W połowie drugiej tercji ładną zespołową akcję skutecznie wykończył Milan Furo. Słowak objechał obrońców, położył bramkarza i posłał krążek obok Jaroslava Brno. Kluczem do zwycięstwa GKS okazała się gra w przewadze. Kolejne trzy gole katowiczanie zdobyli, grając z osłabionymi rywalami. Co ciekawe, wszystkie trzy bramki zdobywali obrońcy strzałami z dystansu. - Ostatnio więcej czasu poświęciliśmy temu elementowi gry. Cieszę się z tej bramki, to mój pierwszy gol w tym sezonie - mówił Niedźwiedź, autor drugiej bramki dla gospodarzy. - W końcówce goście nie wytrzymali psychicznie, puszczały im nerwy. Zagrali bez dyscypliny, głupio faulowali. Za to moja drużyna do końca była opanowana - tłumaczył zadowolony Jan Novotny, trener GKS. - Nie pamiętam, kiedy straciliśmy w jednym meczu cztery bramki. To był bardzo zły dzień - narzekał Parzyszek. Przyjezdni oprócz pretensji do samych siebie mieli również spore do sędziowania. - Pan Krzysztof Rzerzycha [sędzia główny meczu - przyp. red.] nie powinien sędziować spotkań ekstraligi. On obniża poziom polskiego hokeja - wściekał się Sebastian Gonera. - Zawsze kiedy się fauluje, to się narzeka na sędziowanie. W meczach o wysoką stawkę nietrudno o zagrania na pograniczu faulu - mówił Marek Batkiewicz, bramkarz GKS.
4 miliony tekstów od 1989 roku.
Zyskaj dostęp do archiwalnych treści "Gazety Wyborczej".
Znajdź historie, których szukasz.