UŚPIENI
Oparta na kontrowersyjnej, autobiograficznej książce Lorenzo Carcaterry (przy okazji realizacji filmu kwestionowano jej wiarygodność) epicka opowieść o przyjaźni (trwałej), winie (drobnej), karze (niewspółmiernie okrutnej) oraz zemście (zasadniczo "słusznej", ale - w niektórych swoich aspektach - dyskusyjnej). Historia rozciągnięta jest w czasie, dzieli się jakby na trzy etapy; aby więc nie zdradzać zbyt wiele, odwołam się w pewnym momencie do ogólników. W pierwszej części poznajemy czwórkę bohaterów - krnąbnych 14-latków wychowujących się w "zakazanej" dzielnicy Nowego Jorku, których gówniarski wygłup nieomal kończy się tragedią. Za karę zostają umieszczeni w domu poprawczym (drugi akt), gdzie strażnicy - pod wodzą sadystycznego pedofila - gwałcą i biją ich na przemian. W kilkanaście lat później (akt trzeci) dwóch z naszych bohaterów - obecnie profesjonalnych kryminalistów - dokonuje spontanicznego aktu zemsty, zaś dwóch pozostałych - zresocjalizowanych - usiłuje uwolnić starych przyjaciół od sądowej odpowiedzialności... Wiele przemawia na korzyść filmu - ma styl (wprawdzie zapożyczony z gangsterskich opowieści Martina Scorsese, ale jednak wyrazisty), niespotykanie romantyczny klimat (chłopcy czytali "Przygody hrabiego Monte Christo", a młodzieńcze lektury rzutują na ich "dorosłe" poczynania), jakiś szczery żal za gwałtownie utraconym dzieciństwem. I wreszcie - dochodzi tu do spotkania modnych aktorów (Pitt i Patric) z gwiazdami starszego już pokolenia (Hoffman w zabawnej roli zapijaczonego adwokata podsądnych i De Niro jako "ojcujący" wykolejonym małolatom ksiądz). Wymowa całości budzi jednak wątpliwości - w przeciwieństwie np. do "Czasu zabijania" branie sprawiedliwości w swoje ręce nie przebiega tak gładko, moralne alibi samosądu nie jest tak oczywiste. Ale być może mój ambiwalentny stosunek do filmu wynika ze spaczenia perspektywy; nie pochwalam bowiem szczeniackich ekscesów nastolatków, brutalna pedofilia wydaje mi się zbytnio już modnym symbolem absolutnego zła, a późniejsze o kilkanaście lat uciszanie świadków też nie najlepiej mi się kojarzy. Pozbawieni podobnych obciążeń widzowie powinni czuć się jednak w pełni usatysfakcjonowani.
4 miliony tekstów od 1989 roku.
Zyskaj dostęp do archiwalnych treści "Gazety Wyborczej".
Znajdź historie, których szukasz.