Jak łatwo obliczyć, na każdego mieszkańca Bachusowego Grodu (jest nas 119 tys. 170) średnio przypadło więc 1,132 pączka. Każdy z nas mógł zjeść jednego pączka i wziąć jeszcze małego "gryzka" z drugiego. Oczywiście byli wśród nas tacy, co tylko karmili oczy, ani na chwilę nie zapominając, że pączek to taka kaloryczna bombka, jak i tacy, którzy nie przejmowali się średnią i pochłaniali nawet po kilka. Cena lukrowanych przysmaków wahała się od 80 gr do 1 zł. Ogółem więc z portfela zielonogórzan mogło wczoraj ubyć ok. 100 tys. zł. Wczoraj różane pączki, obowiązkowo polane obfitą lukrową polewą, wyparły ze sklepów te nadziewane czekoladą, bitą śmietaną, wanilią, budyniem czy advocatem. Nowością tegorocznego tłustego czwartku były pączki bez nadzienia, które można było kupić w hipermarkecie TESCO, jednak i tam klienci prosili przede wszystkim o te tradycyjne. Jak się okazuje, tradycja ostatniego czwartku karnawału dotarła również na portal "Gazety Wyborczej". Wczoraj na czacie internetowym mogliśmy porozmawiać z Panem Pączkiem. Tłusty pan na zakończenie pogawędki zadał pytanie, na które odpowiedzieć powinien chyba każdy z nas "Pączek ma nadzienie, czyli serce, my też. Powiedzcie mi, co wy macie w sobie najlepszego?".

To tylko fragment artykułu. Aby czytać dalej, kup dostęp poniżej.

4 miliony tekstów od 1989 roku.
Zyskaj dostęp do archiwalnych treści "Gazety Wyborczej".
Znajdź historie, których szukasz.

Kup dostęp