Jan Franczyk przez osiem lat szefował miejskiej komisji antyalkoholowej i tłumaczy, że terapia w poradni nie u wszystkich uzależnionych się sprawdza. - Niektórzy nie wytrzymują. Rano idą na terapię w przychodni, a po południu z kolegą na piwo. Lepsze jest leczenie szpitalne - mówi Franczyk. Problem w tym, że na całą Małopolskę przypada tylko jeden zamknięty oddział odwykowy w Szpitalu im. Babińskiego w Kobierzynie. Jest w nim 40 łóżek dla mężczyzn i 20 dla kobiet. - Nawet ludzie, którzy mają orzeczone przez sąd leczenie, czekają na miejsce prawie rok - mówi Franczyk.

To tylko fragment artykułu. Aby czytać dalej, kup dostęp poniżej.

4 miliony tekstów od 1989 roku.
Zyskaj dostęp do archiwalnych treści "Gazety Wyborczej".
Znajdź historie, których szukasz.

Kup dostęp