W tym społeczeństwie wciąż silna jest tęsknota za "imperialną świetnością" i przekonanie, że tylko spisek zdradzieckich sił rozwalił - jak mówi lider komunistów Ziuganow - "nasz przepiękny kraj". Rosjanin chętnie uwierzy, że świat jest wrogi i chce zniszczyć pozostałości supermocarstwa. A w co ma wierzyć, jeśli media zgodnym chórem mówią o spisku i nikt nie wyjaśnia, ile krwi oddał przed startem biatlonista Rostowcew, ani nie pyta, co brała Łazutina?

Rosjanin przywykł, że sędziowie wydają takie werdykty, jakich chce władza. Trudno mu uwierzyć, że mogą być niezależni.

Zwykłego Rosjanina można zrozumieć. Ale rosyjskie elity prowadzą grę, szczując społeczeństwo na Amerykanów, Kanadyjczyków, Zachód. Dla komunistów to nic nowego. Dziś jednak też i demokraci, i proputinowscy "centryści" wmawiają rodakom, że świat będzie szanował tylko Rosję silną i straszną, której się trzeba bać. Nikt nie ma odwagi powiedzieć, że biednego kraju nie stać na sport na światowym poziomie.