Pierwszy raz spotkałem Tomka, choć wówczas nie poznaliśmy się osobiście, na zakończeniu kursu jazdy konnej w lubelskim AKJ jesienią 1982 r. Ja, student medycyny i początkujący adept sztuki jeździeckiej, wraz z innymi delikwentami poddawani byliśmy słynnej w owym czasie w jeździeckim towarzystwie procedurze "pasowania" na jeźdźca. Jednym z ważnych elementów tej ceremonii, oprócz niezapomnianej konieczności wypicia szklanki wódki (na szczęście małej) jednym tchem, było przyjęcie "pasowania" popręgiem po d...e (pardon - siedzeniu). To właśnie Tomek Szczęsny, student prawa UMCS, znany już wtedy w środowisku zdolny jeździec, uczestnik konkursów skoków i WKKW, wspaniale prezentujący się w pełnym stroju jeździeckim wymierzał popręgiem owe "pasujące" razy. Było co wspominać i okładać.

To tylko fragment artykułu. Aby czytać dalej, kup dostęp poniżej.

4 miliony tekstów od 1989 roku.
Zyskaj dostęp do archiwalnych treści "Gazety Wyborczej".
Znajdź historie, których szukasz.

Kup dostęp