-
Tomasz Szczęsny
Dnia 5 maja minęła piąta już rocznica śmierci Tomka Szczęsnego, lublinianina z urodzenia, prawnika z wykształcenia, muzyka, czasem kompozytora, a zawsze wielkiego miłośnika koni i świetnego jeźdźca. Człowieka o wielkim charakterze i nieprzemijającej pogodzie ducha. Tomek zginął tragicznie w katastrofie kolejowej pod Szczecinem, wracając z podróży służbowej. Zawsze lubił pociągi. Podróżując z Tomkiem w czasach studenckich, spędziliśmy w nich wiele godzin na niekończących się rozmowach i dyskusjach. Tomek był gawędziarzem i bardzo lubił te długie godziny podróży i rozmów. Swoje, czasami nieco przydługie, wywody przerywał często charakterystycznym, donośnym śmiechem, któremu trudno było nie zawtórować. Tego majowego dnia miał wracać do Warszawy, gdzie od kilku lat mieszkał z żoną Agnieszką i synami Olkiem i Wawrzkiem, późniejszym pociągiem bezpośrednim. Obiecał jednak chłopcom rowerową przejażdżkę do Łazienek i wybrał wcześniejsze połączenie kolejowe z przesiadką. Zawsze lubił pociągi...
-
Tomasz Szczęsny
Dnia 5 maja minęła piąta już rocznica śmierci Tomka Szczęsnego, lublinianina z urodzenia, prawnika z wykształcenia, muzyka, czasem kompozytora, a zawsze wielkiego miłośnika koni i
-
Tomasz Szczęsny
Dnia 5 maja minęła piąta już rocznica śmierci Tomka Szczęsnego, lublinianina z urodzenia, prawnika z wykształcenia, muzyka, czasem kompozytora, a zawsze wielkiego miłośnika koni i świetnego jeźdźca. Człowieka o wielkim charakterze i nieprzemijającej pogodzie ducha. Tomek zginął tragicznie w katastrofie kolejowej pod Szczecinem, wracając z podróży służbowej. Zawsze lubił pociągi. Podróżując z Tomkiem w czasach studenckich, spędziliśmy w nich wiele godzin na niekończących się rozmowach i dyskusjach. Tomek był gawędziarzem i bardzo lubił te długie godziny podróży i rozmów. Swoje, czasami nieco przydługie, wywody przerywał często charakterystycznym, donośnym śmiechem, któremu trudno było nie zawtórować. Tego majowego dnia miał wracać do Warszawy, gdzie od kilku lat mieszkał z żoną Agnieszką i synami Olkiem i Wawrzkiem, późniejszym pociągiem bezpośrednim. Obiecał jednak chłopcom rowerową przejażdżkę do Łazienek i wybrał wcześniejsze połączenie kolejowe z przesiadką. Zawsze lubił pociągi...
-
Tomasz Szczęsny
Dnia 5 maja minęła piąta już rocznica śmierci Tomka Szczęsnego, lublinianina z urodzenia, prawnika z wykształcenia, muzyka, czasem kompozytora, a zawsze wielkiego miłośnika koni i świetnego jeźdźca. Człowieka o wielkim charakterze i nieprzemijającej pogodzie ducha. Tomek zginął tragicznie w katastrofie kolejowej pod Szczecinem, wracając z podróży służbowej. Zawsze lubił pociągi. Podróżując z Tomkiem w czasach studenckich, spędziliśmy w nich wiele godzin na niekończących się rozmowach i dyskusjach. Tomek był gawędziarzem i bardzo lubił te długie godziny podróży i rozmów. Swoje, czasami nieco przydługie, wywody przerywał często charakterystycznym, donośnym śmiechem, któremu trudno było nie zawtórować. Tego majowego dnia miał wracać do Warszawy, gdzie od kilku lat mieszkał z żoną Agnieszką i synami Olkiem i Wawrzkiem, późniejszym pociągiem bezpośrednim. Obiecał jednak chłopcom rowerową przejażdżkę do Łazienek i wybrał wcześniejsze połączenie kolejowe z przesiadką. Zawsze lubił pociągi...
-
Tomasz Szczęsny
Dnia 5 maja minęła piąta już rocznica śmierci Tomka Szczęsnego, prawnika z wykształcenia, muzyka, czasem kompozytora, a zawsze wielkiego miłośnika koni i świetnego jeźdźca.
-
Tomasz Szczęsny
Dnia 5 maja minęła piąta już rocznica śmierci Tomka Szczęsnego, lublinianina z urodzenia, prawnika z wykształcenia, muzyka, czasem kompozytora, a zawsze wielkiego miłośnika koni i świetnego jeźdźca. Człowieka o wielkim charakterze i nieprzemijającej pogodzie ducha. Tomek zginął tragicznie w katastrofie kolejowej pod Szczecinem, wracając z podróży służbowej. Zawsze lubił pociągi. Podróżując z Tomkiem w czasach studenckich, spędziliśmy w nich wiele godzin na niekończących się rozmowach i dyskusjach. Tomek był gawędziarzem i bardzo lubił długie godziny podróży i rozmów. Swoje, czasami nieco przydługie, wywody przerywał często charakterystycznym, donośnym śmiechem, któremu trudno było nie zawtórować. Tego majowego dnia miał wracać do Warszawy, gdzie od kilku lat mieszkał z żoną Agnieszką i synami Olkiem i Wawrzkiem, późniejszym pociągiem bezpośrednim. Obiecał jednak chłopcom rowerową przejażdżkę do Łazienek i wybrał wcześniejsze połączenie kolejowe z przesiadką. Zawsze lubił pociągi...