Dnia 5 maja minęła piąta już rocznica śmierci Tomka Szczęsnego, lublinianina z urodzenia, prawnika z wykształcenia, muzyka, czasem kompozytora, a zawsze wielkiego miłośnika koni i świetnego jeźdźca. Człowieka o wielkim charakterze i nieprzemijającej pogodzie ducha. Tomek zginął tragicznie w katastrofie kolejowej pod Szczecinem, wracając z podróży służbowej. Zawsze lubił pociągi. Podróżując z Tomkiem w czasach studenckich, spędziliśmy w nich wiele godzin na niekończących się rozmowach i dyskusjach. Tomek był gawędziarzem i bardzo lubił te długie godziny podróży i rozmów. Tego majowego dnia miał wracać do Warszawy, gdzie od kilku lat mieszkał z żoną Agnieszką i synami Olkiem i Wawrzkiem, późniejszym pociągiem bezpośrednim. Obiecał jednak chłopcom rowerową przejażdżkę do Łazienek i wybrał wcześniejsze połączenie kolejowe z przesiadką. Zawsze lubił pociągi...

To tylko fragment artykułu. Aby czytać dalej, kup dostęp poniżej.

4 miliony tekstów od 1989 roku.
Zyskaj dostęp do archiwalnych treści "Gazety Wyborczej".
Znajdź historie, których szukasz.

Kup dostęp