Krytycy Wspólnej Polityki Rolnej (WPR) Unii Europejskiej nie przebierają w słowach. "Wspólna Polityka Rolna jest nie do utrzymania, jest anachroniczna i niemoralna. Nie może być tak, że ponad 40 proc. budżetu Unii pochłania rolnictwo, które dotyczy 5 proc. ludności Unii i zapewnia 2 proc. jej PKB. Subsydiowanie produkcji rolnej uniemożliwia eksport do Europy produktów rolnych najbiedniejszych państw, które nic innego często nie mają. Konieczna jest zmiana priorytetów, trzeba inwestować w naukę, w nowe technologie, w edukację" - mówi Aleksander Smolar ("Gazeta" z 25-26 czerwca br.). W podobnym duchu pisze Marcin Święcicki: "Wycofanie, oczywiście stopniowe, dotacji dla europejskiego rolnictwa i włączenie go do globalnej gospodarki przyniesie Europie korzyści polityczne, rozwojowe, budżetowe i ekologiczne, a konsumentom tańszą żywność. Dlatego trzeba mądrze poprzeć sprzeciw Tony'ego Blaira wobec kontynuacji rolnego status quo" ("Gazeta" z 15 sierpnia br.). A brytyjski minister ds. europejskich Douglas Alexander pyta: "Czy godzi się, by każda europejska krowa dostawała dziennie dwa euro dotacji, podczas gdy na całym świecie ponad miliard ludzi musi przeżyć dzień za połowę tej kwoty?" ("Gazeta z 16 czerwca br.).

To tylko fragment artykułu. Aby czytać dalej, kup dostęp poniżej.

4 miliony tekstów od 1989 roku.
Zyskaj dostęp do archiwalnych treści "Gazety Wyborczej".
Znajdź historie, których szukasz.

Kup dostęp