Idź koniecznie. Niezły ubaw, tylko trochę przydługi. Nic, tylko kasa, k...y i koks" - tak mi "Wilka z Wall Street" streścił mój kuzyn Olek, informatyk, który uważa, że współczesny kapitalizm jest git, tylko podatki to złodziejstwo, a politycy kradną. Cóż, z licznych recenzji wiedziałam, jak bardzo się w kwestii nowego Scorsesego myli. Wybierałam się na dzieło wybitne, subwersywne i głęboko krytyczne wobec współczesnej cywilizacji. Dramatyczne oskarżenie rzucone epoce nieokiełznanej konsumpcji i cynizmu, w jakiej przyszło nam żyć. Coś na miarę "Taksówkarza" albo - skoro o chciwości mowa - "Wall Street" Olivera Stone?a ("Greed is good" - pamiętacie?). Po "Wilku?" neoliberalizm będzie jak zbity pies, zapewniali krytycy.

To tylko fragment artykułu. Aby czytać dalej, kup dostęp poniżej.

4 miliony tekstów od 1989 roku.
Zyskaj dostęp do archiwalnych treści "Gazety Wyborczej".
Znajdź historie, których szukasz.

Kup dostęp