Od lata zeszłego roku Szpilka stopniowo zagarnia okolicę: zaczęło się od stolików, które pojawiły się na chodniku przed lokalem. Potem w upalne noce coraz większa liczba gości wylewała się z kieliszkami w ręku na plac Trzech Krzyży. To tutaj po raz pierwszy odkryłem, że na warszawskiej ulicy może być równie ekstatycznie jak w paryskiej Bastille, czy londyńskim Soho. Warszawska publiczność jest jednak mało wierna i po kilku miesiącach gorącej miłości do Szpilki stopniowo zaczęła się przenosić do nowych modnych miejsc: do Muzy, Somy, Centralnego Domu Qultury czy Fioletu. Bar przy placu Trzech Krzyży przestał pełnić rolę punktu zbornego warszawskich nocnych motyli. W tej sytuacji właściciele Szpilki wykazali się wielką przenikliwością biznesową - w maju w lokalu po drugiej stronie bramy tej samej kamienicy otworzyli filię. I nazwali ją Szpulka. A że Warszawka równie łatwo się nudzi, co i szuka nowości, na plac Trzech Krzyży znowu wrócił wigor. Na chodniku stoi teraz kilka razy więcej stolików, sznur taksówek jest jeszcze dłuższy i tylko brakuje blaszaka po drugiej stronie ulicy. Zniknął znienacka przed kilkoma miesiącami, a bolesną stratę stali bywalcy uczcili zniczami, które płonęły przez dłuższy czas.

To tylko fragment artykułu. Aby czytać dalej, kup dostęp poniżej.

4 miliony tekstów od 1989 roku.
Zyskaj dostęp do archiwalnych treści "Gazety Wyborczej".
Znajdź historie, których szukasz.

Kup dostęp