Inscenizacja jest wspaniała (ale cóż, jak się ma 300 mln dol. na trzy filmy wg opowieści Tolkiena, to można trochę poszaleć). Trudno wprost pojąć, jak ustawiono niektóre jazdy kamery, jak skomponowano niektóre kadry. To nieomal magia. W stylistyce Jackson zbliża się często do klasycznych już dziś "Nibelungów" Fritza Langa. Krajobrazy Nowej Zelandii same w sobie są zachwycające, a co dopiero podretuszowane za pomocą komputera.

To tylko fragment artykułu. Aby czytać dalej, kup dostęp poniżej.

4 miliony tekstów od 1989 roku.
Zyskaj dostęp do archiwalnych treści "Gazety Wyborczej".
Znajdź historie, których szukasz.

Kup dostęp