"Salo, czyli 120 dni Sodomy" oglądałem w Soho w kinie pornograficznym, w dodatku z ingerencjami brytyjskiej cenzury. Ale właśnie to miejsce ujawniło głęboko antypornograficzny sens ostatniego dzieła Pasoliniego, atak na cywilizację, w której seks stał się towarem. Jego "Opowieści kanterberyjskie" cztery razy oskarżano o obsceniczność, zanim sąd w Neapolu uznał, że to sztuka.

To tylko fragment artykułu. Aby czytać dalej, kup dostęp poniżej.

4 miliony tekstów od 1989 roku.
Zyskaj dostęp do archiwalnych treści "Gazety Wyborczej".
Znajdź historie, których szukasz.

Kup dostęp