Kolej Gorzów-Berlin
Borys: Może za mało. Gdy jeszcze z okien mojego pokoju widziałem tory kolejowe na odległość rzutu talerzem, po torach jeździły głównie ruskie eszelony i plandeki skrywające tajemnicze "maszyny rolnicze". Przypuszczam, że gdy się wyprowadziłem, wszystkie te maszyny jechały z powrotem. Polikwidowano lub ograniczono lokalne linie (Krzeszyce, Międzychód, Myślibórz). Gorzów przestał być węzłem kolejowym. No, jest malutkim węzłem. Pasażerów mniej, bo samochody, telefony, mniej (jednak!) biurokracji, mniejszy przemysł (nikt nie dojeżdża do Ursusa ze Strzelec Krajeńskich Wsch.). Nie zdziwiłbym się, gdyby za kilka lat linia Kostrzyn - Piła znalazła się na liście do likwidacji. Pewnie wszystko zależy od decyzji politycznych, ale nie regionalnych (zgoła europejskich): od cen paliwa (wysokości podatków), polityki transportowej (autostrady), prywatyzacji PKP. W "Rzepie" czytałem niedawno o kolejowych planach polskich w związku z integracją europejską. Kasa będzie raczej szła na ulepszanie głównych szlaków: Kunowice - Terespol, Forst - Medyka, etc. W temacie elektryfikacji Gorzowa pozbyłbym się złudzeń.
4 miliony tekstów od 1989 roku.
Zyskaj dostęp do archiwalnych treści "Gazety Wyborczej".
Znajdź historie, których szukasz.