Zsyłka
- Ja go pytam o bohatera romantycznego, a on ani be, ani me - nauczycielka rozłożyła ręce w geście rozpaczy. Ten argument powtarzała od kwadransa, bo tyle trwała już moja rozmowa, a raczej monolog dyrektorki na rozwrzeszczanym korytarzu szkolnym.
STRES
Przy stole siedzieli: Maja, lat dwadzieścia, studentka prawa (nerwowe mrużenie oczu), Marek, lat osiemnaście, maturzysta (blady, sińce pod oczami, mowa przyspieszona), ich ojciec, lat pięćdziesiąt, właściciel sklepu z warzywami (co pół minuty krótkie chrząknięcie), ich matka, lat czterdzieści osiem, świeżo upieczona masażystka ze specjalnością techniki tajskiej (trochę nieobecna pod wpływem ziółek), babcia, lat osiemdziesiąt sześć, i ja.
Niezależność
Samotni, wolni - jednym słowem niezależni. Panowie i panie własnego życia. Są znakiem czasu, prymusami naszego wieku - uśmiechają się z okładek w swoich niezależnych mieszkaniach, za swoimi niezależnymi biurkami, które się im należą za mistrzostwo w sztuce panowania nad sobą.
Życie duchowe
- Zapisz: wtorek wyjazd do Lwowa przez Przemyśl. W środę koncert we Lwowie. Nocujemy w hotelu George'a. W czwartek powrót. Zapisz! - zdyszany głos w słuchawce stopił się z szumem ulicy. Kolega, z którym miałam koncert we Lwowie, spieszył się najwyraźniej. Zapisałam w kalendarzyku: Wtorek - Lwów. Przy okazji odczytałam słowa napisane wyżej: "Woda, elektryk, próba, pierś z indyka, Wojtek, koperek, nagranie, kręgosłup". Nagle przyszło mi do głowy, że dzieciństwo odchodzi, kiedy słowa oznaczają już tylko "sprawy do załatwienia". Dzieci słuchają słów z uwagą - jakby każde było tytułem jakiegoś obrazu. Na przykład dla mnie słowo "Lwów" miało kiedyś kolor złotego piasku, jak książka "Zegar słoneczny" mojego dziadka Jana Parandowskiego. To był "świat, który już nie wróci".
Sztuka rządzenia
Za lasami, za górami żył sobie król...
Sennik elitarny
Nikt by tego nie wymyślił, to musiało się przyśnić...