Piękna pora ptaków, Piękna pora ptaków, Piękna pora ptaków, Piękna pora ptaków, Piękna pora ptaków, Piękna pora ptaków
Wychodzę przed dom - a mieszkam bardzo szczęśliwie, bo na trasie wędrówek ptaków - i słucham. Wszystko nade mną leci: kuliki, lelki, kulony, drozdy... O jesiennych przelotach ptaków w rozmowie z Joanną Bosakowską opowiada< prof. Jan Bednorz Joanna Bosakowska: Kiedy ptaki odlatują?Jan Bednorz *: Trudno to jednoznacznie określić, bo odlot odbywa się wolno, etapami. Okres po lęgach, który ornitolodzy nazywają koczowaniem, to także czas swoistych wędrówek. Ptaki, mając jeszcze czas do zimy, przenoszą się w miejsca, w których jest najwięcej pokarmu. W pewnym momencie te przemieszczania przyjmują kierunkowy charakter: południowo-zachodni. Tylko niektóre ptaki lecą na południowy wschód. Ale mówi się przecież, że jerzyki odlatują od nas do ciepłych krajów już w sierpniu, czajki w październiku, drozdy również jesienią...- Jest taka zasada: im jakiś gatunek wcześniej do nas przylatuje, tym później od nas odlatuje do tak zwanych ciepłych krajów. Do tak zwanych - bo "ciepłe kraje" to pojęcie mało precyzyjne. Na przykład dla ptaków arktycznych ciepłym krajem jest Polska. Jemiołuszka gnieździ się za kręgiem polarnym, gdzie są chmary komarów! My klniemy, bo nas gryzą, a jemiołuszka się cieszy, bo ma pełno jedzenia. Ale przychodzi zima, komary śpią. Do Afryki jemiołuszce nie chce się lecieć - z Arktyki na równik to przecież kilka tysięcy kilometrów. Dlatego przylatuje do środkowej Europy. No, ale tu też w zimie nie ma komarów, więc trzeba jeść coś innego. Na szczęście to, że ptaki mają ulubione pokarmy, wcale nie oznacza, że gardzą innymi. I tak u nas jemiołuszka skubie sobie owoce jarzębiny, bzu czarnego, bzu koralowego, a nawet jemiołę. Najpierw stada jemiołuszek zatrzymują się na Pomorzu, a gdy "wszystko" wyjedzą, przenoszą się dalej na południe - do Wielkopolski, a potem na Śląsk. Czasem docierają aż do Czech. Zima się kończy - jemiołuszki wracają do siebie, czyli za krąg polarny. A ptaki, które gniazdują u nas - jak bociany - i wracają do Afryki? Po co w ogóle przylatują tu na wiosnę? Mogłyby przecież przez cały rok siedzieć w Afryce i mieć problem wędrówek z głowy.- W krajach międzyzwrotnikowych ptaki mają więcej pożywienia niż u nas, ale gdyby wszystkie tam mieszkały, do jedzenia niewiele by pozostało. Dlatego uciekają gdzie indziej, choćby do Polski. U nas mają nieco mniej pokarmu, ale i mniej konkurentów. Lecz zimą tutaj nie ma na przykład owadów, więc ptaki owadożerne muszą odlecieć. Odlatują, jak u nas nie ma co jeść?- Nie, już wcześniej. Ptaki nie mogą odlatywać, gdy u nas kończy się jedzenie, bo wtedy będą głodne, a przecież czeka je bardzo długa trasa. Przed podróżą muszą zgromadzić sporo tłuszczu, by mieć siły na przelot. Więc jedzą, jedzą, jedzą, a gdy są już syte i zadowolone - lecą. Co jakiś czas przerywają podróż, by się najeść, i znów ruszają w trasę. Może być również tak, że pokarm jeszcze jest, ale ptak nie zdąży się najeść, bo dzień staje się krótszy. Zmuszony jest więc przesuwać się stopniowo na południe - leci w nocy, a w dzień żeruje. Czasami rano idę z psem na spacer - mieszkam w Puszczykowie - i widzę w ogrodzie pięćset zięb. A wieczorem ich nie było. Są, bo leciały w nocy, a dzień zastał je na wysokości mojego miasteczka, więc zatrzymały się na posiłek. Mało tego, to stado wcale nie musi po jednym dniu odlecieć, bo nie jest tak łatwo odtworzyć wcześniej utracone kalorie. Czasem więc zięby zostają w moim ogrodzie na dwa, trzy dni, a nawet na tydzień. Nie jest więc tak, że ptaki dziś odlatują i za kilka dni są na miejscu? Nie lecą bez przerwy?- Mój kolega, który obrączkuje ptaki, opowiadał mi o pewnym zdarzeniu. Kiedyś w Skandynawii zaobrączkowano gęś. Jeszcze tego samego dnia ptak znalazł się w Polsce - złapali go nasi ornitolodzy, a następnego dnia rano był już w północnych Włoszech. Jak więc widać, możliwości fizyczne ptaków są duże. Ale one jesienią nie muszą się tak spieszyć, powolutku zbliżają się w kierunku głównych tras przelotowych. Im bliżej tych arterii, tym ich stada są większe. Ptaki wodne: kaczki, gęsi, czaple; błotne: czajki, kuliki, siewki, brodźce lecą wzdłuż pradolin. W Polsce: Pradoliny Przymorskiej - to obniżenie terenu zaraz za brzegiem morza; Pradoliny Toruńsko-Eberswaldzkiej, która ciągnie się od Wisły w okolicach Torunia, wzdłuż pradoliny Noteci, a potem dalej, Wartą środkową, aż do Brandenburgii; oraz pradoliny Baryczy. Te trasy są wyraźnie zaznaczone, łatwe do znalezienia i bogate w pożywienie. Wzdłuż nich lecą też niektóre inne ptaki. Drozdy w czasie wędrówek związane są pokarmowo z łąkami. A gdzie znajdą większe obszary łąk? W pradolinach. Mogą więc w każdej chwili tam wylądować i się najeść. Wąsatki, dziwonie, podróżniczki - to ptaki wróblowate związane z bagnami. One też będą wybierały więc te trasy. Ale już większość drobnych ptaków postępuje inaczej - leci szerokim frontem. Chyba najbardziej znane są stada szpaków. Wydaje się, że lecą w grupie bez ładu i składu, ale zwrotów w powietrzu pozazdrościłyby im nawet pływaczki synchroniczne. Już w lecie szpaki dają się we znaki działkowcom, objadając czereśnie. Inne ptaki też wędrują w tak dużych grupach?- Samemu jest trudniej. Przecież po drodze trzeba znaleźć pożywienie, a sam przelot i odpoczynek musi być bezpieczny. A jak jest jeden, to co ma robić? Musi zjeść, spać, a w tym czasie kot go zje. Żaden interes. Choć są oczywiście gatunki żyjące samotnie, jak kukułki. Trudno, by rozwinęły się u nich związki rodzicielskie, skoro mamusia podrzuca jajo do obcego gniazda i leci dalej. One mogą odlatywać jesienią samotnie, czasem w niewielkiej grupie. Bociany tworzą przed odlotem stada; zbierają się w tzw. sejmiki, na których odbywają sądy doraźne i ustalają, kto leci, a kto nie - kalekie i słabe ptaki hamowałyby przecież przelot. W Polsce co prawda bociany czy żurawie dużych stad jeszcze nie tworzą, ale wystarczy odbyć podróż kawałek na północny zachód, do Meklemburgii, która jest na trasie ich przelotów. Tam jedno stado może składać się nawet z kilkudziesięciu tysięcy ptaków. Ale drapieżniki lecą raczej samotnie...- Nie, także w stadach. To nie są tak duże stada, jak jaskółek czy szpaków, podczas przelotów których na niebie jest aż gwarno. Ale można obserwować stadne przeloty chociażby myszołowa - naszego najliczniejszego ptaka drapieżnego. To mu się po prostu opłaca. Dlaczego? Ptak jest doskonałym ekonomistą - on ma ograniczony zasób energii i musi ją tak wydatkować, żeby jej wystarczyło na bezpieczny przelot. W przypadku ptaków drapieżnych co jest najmniej energochłonne? Szybowanie. Wystarczy więc, że jeden myszołów znajdzie komin, czyli ciepły prąd wstępujący, a inne idą w jego ślady. Czasem można zobaczyć nawet po kilkadziesiąt szybujących myszołowów. Bociany też pięknie kręcą kółka, szybując...- Bociany tak, ale żurawie robią to już rzadko. Są cięższe od bocianów i mają inaczej umieszczony punkt ciężkości, więc gdy przestają machać skrzydłami, spadają. Kaczka też jest za ciężka, by szybować, za to posługuje się lotem śliz-gowym: zbliżając się do lądowiska, przestaje machać skrzydłami i steruje tylko ogonem - leci w dół i dopiero nad samą wodą włącza hamulce, czyli macha skrzydłami do przodu. Skąd ptaki wiedzą, gdzie i w którym kierunku mają lecieć?- Gdzie - mają zapisane w genach. Musi tak być, bo często najpierw odlatują młodsze ptaki, a później starsze - tak jest choćby u czajki. Ale są też takie gatunki, jak gęś czy łabędź, które uczą się trasy przelotu od rodziców. Natomiast w drodze jedne ptaki kierują się położeniem słońca, inne - jeśli wędrują nocą - położeniem gwiazd. Niektóre, jak gołębie, polegają na swojej pamięci wzrokowej. Są też takie gatunki, które kierują się polem magnetycznym... Gołębie skalne mają nawet maleńkie guzki magnetytu - minerału zawierającego żelazo. Przypuszcza się, że dzięki nim ptaki wychwytują sygnały ziemskiego pola magnetycznego, które jest dla nich znakomitym drogowskazem.- Zwykle ptaki wykorzystują kilka źródeł, by ustalić azymut: słońce, gwiazdy i pole magnetyczne. Większość ptaków woli wędrować w nocy. Są wtedy bezpieczniejsze.- Tak, w nocy nie zagrażają im drapieżniki. Choć są też ptaki, które wykorzystują przeloty do własnych celów. Na skalistych wyspach Morza Śródziemnego gnieździ się sokół skalny, który przestawił swój okres lęgowy na koniec lata. Wykluwające się w końcu sierpnia pisklęta karmi wędrującymi już przez morze drobnymi ptakami, które na wyspach odpoczywają. A są ptaki, które wolą lecieć w dzień?- Oczywiście: bociany, żurawie, gęsi. O właśnie: gęsi. Z tymi ptakami ostatnio się u nas pomieszało. Okolice Poznania od kilkunastu lat są miejscem dużych koncentracji jesienno-zimowych stad gęsi arktycznych. One się u nas nie gnieżdżą, ale przylatują na zimę. Więc w styczniu często mamy telefony: "Ojej, gęsi lecą, panie, co się dzieje?". A to nie są żadne przeloty. Gęsi arktyczne w innym miejscu żerują, a w innym nocują - by ustrzec się przed drapieżnikami. Podobnie jest z gawronami, które nocują gromadnie, zresztą jak większość krukowatych. Wieczorem można zobaczyć potężne stada, które zbierają się najpierw w punktach zbiorczych, a później lecą na noclegowisko, którym często jest... boisko piłkarskie. A ludzie myślą, że to przeloty gawronów. Ale w zimie to nie są "nasze" gawrony...- Tak, to gawrony rosyjsko-fińskie, które do nas przylatują. A nasze lecą do Niemiec, Anglii i Francji. Gęsi, żurawie lecą w kluczach, przypominających kształtem literę V lub cyfrę 1. Jak rozpoznać te ptaki w locie?- Żuraw to potężne, jednobarwne ptaszysko: ma długą szyję, dużą głowę i nogi sięgające daleko za ogon. Bocian jest biało-czarny: można dostrzec jego czerwony dziób, nogi ma krótsze niż żuraw. Czapli tylko dziób widać, bo szyję ma zgiętą w kształcie litery S. Kormoran tworzy czarny krzyż na niebie: długa szyja, długi ogon, wąskie skrzydła. Sylwetka kaczki w locie jest nieco przykrócona - jest szersza niż dłuższa. Kaczki zwykle lecą rządkiem, po kilka sztuk. Przeloty ptaków warto obserwować przez lornetkę. Ja podglądam je w nocy przez lunetę, na tle tarczy księżyca. Teraz jest taka piękna pora roku, wychodzę przed dom - a tak szczęśliwie mieszkam, że na skraju moreny, a więc na trasie wędrówek ptaków - i wszystko nade mną leci. I słucham: a to lecą kuliki, a to lelki, kulony, drozdy... I wszystkie rozpoznaje Pan po głosach?- Tak. Ptaki wydają piękne głosy i dźwięki. Choćby łabędzie nieme. One faktycznie nie potrafią "mówić" i jedynie na ziemi, chcąc kogoś odstraszyć, wydają głos: "uok, uok, uok". Ale za to w powietrzu, dzięki odpowiednio ułożonym lotkom, wygrywają skrzydłami piękne, subtelne melodie, jakby nie z tego świata. To jest właśnie ten słynny łabędzi śpiew... Z kolei łabędzie krzykliwe trąbią - a głos mają podobny do klaksonu samochodu Warszawa. Jak się nią zatrąbiło, to momentalnie odzywały się łabędzie krzykliwe. Czaple i bociany lecą bezgłośnie. Żurawie wydają klangor - lekki jazgot, który można żartobliwie porównać do muzyki, jaką wykonuje się na Warszawskiej Jesieni [Międzynarodowy Festiwal Muzyki Współczesnej - przyp. red.]. Z kolei gdy leci stado szpaków, to słychać jeden wielki szum skrzydeł. Kiedyś, pod koniec zimy, obserwowałem na wybrzeżu Bałtyku stado kaczek północnoarktycznych - lodówek. One odzywają się cicho, trochę świszcząco. Niech pani sobie wyobrazi, że słyszy pani dziesięć tysięcy tych ptaków równocześnie! To przepiękna, niewyobrażalna muzyka. ROZMAWIAŁA JOANNA BOSAKOWSKA Jan Bednorz Profesor w Zakładzie Biologii i Ekologii Ptaków Uniwersytetu im. A. Mickiewicza w Poznaniu. Urodził się w Katowicach w 1936 r.; tam też skończył szkołę średnią. - W liceum nie miałem biologii - mówi - ale miałem kolegę, który interesował się przyrodą. I tak zaczęliśmy zbierać motyle, obserwować ptaki. Kolega w końcu został górnikiem, a ja wyjechałem do Poznania - wspomina. Tu dostał się na Wydział Biologii uniwersytetu i ukończył go w 1959 r. Pracę magisterską napisał z tematu "Czapla siwa i kormoran czarny na Pomorzu Zachodnim", a doktorat o poznańskim maltańskim klinie zieleni. Prof. Bednorz jest bowiem biogeografem, biologiem, ornitologiem, "chłopcem do wszystkiego" - jak żartuje. - Lubię się uczyć - śmieje się. Na uniwersytecie prowadzi m.in. wykłady z roślinności tropikalnej. Żona jest farmaceutką; syn i synowa - botanikami. W domu ma psa boksera Hektora. - I pełno ptaków w ogrodzie - mówi. Gdzie obserwować wędrówki ptaków w Wielkopolsce? Doliny rzeczneNajważniejsze trasy wędrówek ptaków wodno-błotnych w Polsce biegną wzdłuż dużych, nizinnych rzek. Dolina Noteci to jedna z najważniejszych tras przelotów ptaków w Polsce i ostoja przyrody o randze europejskiej. Najwięcej ptaków można tutaj spotkać podczas wiosennych wylewów. Zatrzymują się wówczas na zalanych łąkach. Jednak także jesienią ciągną tędy nieprzeliczone stada skrzydlatych wędrowców. Część z nich na miejsce odpoczynku wybiera wówczas leżące w dolinie stawy rybne - np. koło Osieka, Smogólca i Ślesina. Można tu wówczas spotkać tysiące ptaków siewkowa-tnych oraz różnych gatunków kaczek i gęsi. Na stawach tych zatrzymują się także największe w Wielkopolsce - liczące kilkaset osobników - stada łabędzi małych, zwanych też czarnodziobymi. Specjalnością doliny Noteci są też jesienne zlotowiska żurawi. Np. w pobliżu Białek k. Trzcianki spotyka się ich jednorazowo nawet ponad tysiąc. Inne interesujące miejsca w Wielkopolsce w pobliżu rzek to Dolina Środkowej Warty wraz z Nadwarciańskim Parkiem Krajobrazowym oraz Rogaliński Park Narodowy. Podobnie jak w przypadku Doliny Noteci, najwięcej ptaków widuje się tu wiosną na rozlewiskach. Jesienią liczne stada kaczek, gęsi, ptaków siewkowatych i wielu innych można zobaczyć główne na licznych w tych odcinkach dolin starorzeczach. Miejscem absolutnie bezkonkurencyjnym pod względem ornitologicznym jest leżący w województwie lubuskim między Kostrzynem a Słońskiem Park Narodowy "Ujście Warty". Jest to Mekka miłośników ptaków. W okresie migracji jesiennych pojawiają się potężne stada gęsi, liczące nawet 150 tys. ptaków! Wielotysięczne bywają też stada różnych gatunków kaczek. Zatrzymują się tu duże liczby siewek, wrażenie robią np. liczące po kilkaset osobników stada batalionów. Sporo jest tu też ptaków drapieżnych. Np. jesienią i zimą można tu spotkać nawet kilkadziesiąt bielików, które wśród licznych ptaków szukają łatwej zdobyczy. Rekordowe liczebności osiągają tu łabędzie. Poza pospolitymi łabędziami niemymi widuje się tu stada łabędzi krzykliwych liczące nawet ok. 2,5 tys. osobników. JezioraPodczas przelotów wiele gatunków ptaków wodnych zatrzymuje się na dużych jeziorach i zbiornikach zaporowych. Są to przede wszystkim duże stada kaczek: głowienek, czernic, krzyżówek i gągołów. Wśród nich pływają także mniej liczne gatunki kaczek, jak np. cyranki, cyraneczki, świstuny i rożeńce. Uwagę zwracają też liczące nawet kilka tysięcy osobników czarne stada łysek. Wieczorami z okolicznych pól na jeziora zlatują się na nocleg wielotysięczne stada gęsi - głównie zbożowych, białoczelnych i gęgaw. Aby zobaczyć te wielkie stada ptaków wodnych najlepiej wybrać się jesienią nad takie rozległe jeziora jak: Gopło koło Kruszwicy, Powidzkie i Skorzęcińskie w Powidzkim Parku Krajobrazowym, Gosławickie k. Konina, Bytyńskie k. Bytynia, Kaliszańskie i Durowskie k. Wągrowca, Dominickie k. Leszna, Pakoskie k. Inowrocławia, Góreckie w Wielkopolskim Parku Narodowym oraz liczne jeziora w Sierakowskim Parku Krajobrazowym. Walorami przyrodniczymi wyróżnia się rezerwat obejmujący Jezioro Zgierzynieckie. Sztuczne zbiorniki Podobną funkcję, jak jeziora, pełnią też dla ptaków zbiorniki zaporowe. W Wielkopolsce wyróżniają się pod względem ornitologicznym dwa obiekty. Jeziorsko to jeden z największych zbiorników zaporowych w Polsce (długość prawie 17 km, szerokość 3 km), utworzony został na Warcie, na pograniczu woj. wielkopolskiego i łódzkiego. Mniejszy od Jeziorska, ale także cenny pod względem ornitologicznym, jest zbiornik retencyjny Wonieść na rzece Samicy uchodzącej do Obry. W czasie wędrówek można tu zobaczyć ponad 10 tys. ptaków, m.in. kilkutysięczne stada czajek. W samym Poznaniu można wybrać się nad Jezioro Maltańskie - ten 70-hektarowy zbiornik pełni szczególną rolę: ptaki zatrzymują się tu na krótszy lub dłuższy odpoczynek. Widoczne są zwłaszcza mewy śmieszki - z początkiem zimy zlatuje się tu ich nawet kilka tysięcy, a wiosną, gdy przylatują z zimowisk, można ich naliczyć nawet 10 tys! Nad jezioro przylatują też większe mewy pospolite i mewy srebrzyste, a także rybitwy rzeczne. Stawy rybneW pobliżu Poznania miejscami częstych wypraw obserwatorów ptaków są dwie ostoje przyrody zlokalizowane na stawach rybnych i będące pod opieką Polskiego Towarzystwa Ochrony Przyrody "Salamandra": Stawy rybne w Objezierzu (160 ha). Od lipca rozpoczyna się tu ruch związany z jesiennymi wędrówkami. W pobliżu brzegów stawów można w tym czasie zobaczyć kilkanaście gatunków ptaków siewkowatych. Najliczniejsze na przelotach - zwłaszcza w październiku - są czajki oraz siewki złote. Można tu też np. spotkać znacznie rzadsze siewnice, szlamniki, kuliki wielkie, kuliki mniejsze, bekasiki i piaskowce, w Objezierzu zobaczymy też stada różnych gatunków kaczek i łabędzi. Stawy są także ważnym noclegowiskiem dla żurawi i gęsi. Społeczna ostoja przyrody "Stawy Kiszkowskie" - to ponad 120 ha terenu. O tym, jak cenna w skali Wielkopolski jest ta perełka przyrodnicza, świadczy liczba przebywających tu zwierząt. Samych ptaków zaobserwowano tu ok. 180 gatunków, z czego gniazda zakłada ponad 60. Na południu Wielkopolski, gdzie brakuje naturalnych zbiorników wodnych, ptasią ostoją (zarówno lęgową, jak i podczas przelotów) jest kompleks Stawów Przygodzickich. Jest to ok. 700 ha lustra wody między Antoninem a Przygodzicami. Stanowią one fragment jednego z największych europejskich kompleksów stawowych i niezwykle cennych ostoi przyrody - Stawów Milickich. JOANNA BOSAKOWSKA Dziękuję za pomoc w opracowaniu notatek Andrzejowi Kepelowi, prezesowi Polskiego Towarzystwa Ochrony Przyrody "Salamandra". Wychodzę przed dom - a mieszkam bardzo szczęśliwie, bo na trasie wędrówek ptaków - i słucham. Wszystko nade mną leci: kuliki, lelki, kulony, drozdy... O jesiennych przelotach ptaków w rozmowie z Joanną Bosakowską opowiada prof. Jan Bednorz Joanna Bosakowska: Kiedy ptaki odlatują?Jan Bednorz *: Trudno to jednoznacznie określić, bo odlot odbywa się wolno, etapami. Okres po lęgach, który ornitolodzy nazywają koczowaniem, to także czas swoistych wędrówek. Ptaki, mając jeszcze czas do zimy, przenoszą się w miejsca, w których jest najwięcej pokarmu. W pewnym momencie te przemieszczania przyjmują kierunkowy charakter: południowo-zachodni. Tylko niektóre ptaki lecą na południowy wschód. Ale mówi się przecież, że jerzyki odlatują od nas do ciepłych krajów już w sierpniu, czajki w październiku, drozdy również jesienią...- Jest taka zasada: im jakiś gatunek wcześniej do nas przylatuje, tym później od nas odlatuje do tak zwanych ciepłych krajów. Do tak zwanych - bo "ciepłe kraje" to pojęcie mało precyzyjne. Na przykład dla ptaków arktycznych ciepłym krajem jest Polska. Jemiołuszka gnieździ się za kręgiem polarnym, gdzie są chmary komarów! My klniemy, bo nas gryzą, a jemiołuszka się cieszy, bo ma pełno jedzenia. Ale przychodzi zima, komary śpią. Do Afryki jemiołuszce nie chce się lecieć - z Arktyki na równik to przecież kilka tysięcy kilometrów. Dlatego przylatuje do środkowej Europy. No, ale tu też w zimie nie ma komarów, więc trzeba jeść coś innego. Na szczęście to, że ptaki mają ulubione pokarmy, wcale nie oznacza, że gardzą innymi. I tak u nas jemiołuszka skubie sobie owoce jarzębiny, bzu czarnego, bzu koralowego, a nawet jemiołę. Najpierw stada jemiołuszek zatrzymują się na Pomorzu, a gdy "wszystko" wyjedzą, przenoszą się dalej na południe - do Wielkopolski, a potem na Śląsk. Czasem docierają aż do Czech. Zima się kończy - jemiołuszki wracają do siebie, czyli za krąg polarny. A ptaki, które gniazdują u nas - jak bociany - i wracają do Afryki? Po co w ogóle przylatują tu na wiosnę? Mogłyby przecież przez cały rok siedzieć w Afryce i mieć problem wędrówek z głowy.- W krajach międzyzwrotnikowych ptaki mają więcej pożywienia niż u nas, ale gdyby wszystkie tam mieszkały, do jedzenia niewiele by pozostało. Dlatego uciekają gdzie indziej, choćby do Polski. U nas mają nieco mniej pokarmu, ale i mniej konkurentów. Lecz zimą tutaj nie ma na przykład owadów, więc ptaki owadożerne muszą odlecieć. Odlatują, jak u nas nie ma co jeść?- Nie, już wcześniej. Ptaki nie mogą odlatywać, gdy u nas kończy się jedzenie, bo wtedy będą głodne, a przecież czeka je bardzo długa trasa. Przed podróżą muszą zgromadzić sporo tłuszczu, by mieć siły na przelot. Więc jedzą, jedzą, jedzą, a gdy są już syte i zadowolone - lecą. Co jakiś czas przerywają podróż, by się najeść, i znów ruszają w trasę. Może być również tak, że pokarm jeszcze jest, ale ptak nie zdąży się najeść, bo dzień staje się krótszy. Zmuszony jest więc przesuwać się stopniowo na południe - leci w nocy, a w dzień żeruje. Czasami rano idę z psem na spacer - mieszkam w Puszczykowie - i widzę w ogrodzie pięćset zięb. A wieczorem ich nie było. Są, bo leciały w nocy, a dzień zastał je na wysokości mojego miasteczka, więc zatrzymały się na posiłek. Mało tego, to stado wcale nie musi po jednym dniu odlecieć, bo nie jest tak łatwo odtworzyć wcześniej utracone kalorie. Czasem więc zięby zostają w moim ogrodzie na dwa, trzy dni, a nawet na tydzień. Nie jest więc tak, że ptaki dziś odlatują i za kilka dni są na miejscu? Nie lecą bez przerwy?- Mój kolega, który obrączkuje ptaki, opowiadał mi o pewnym zdarzeniu. Kiedyś w Skandynawii zaobrączkowano gęś. Jeszcze tego samego dnia ptak znalazł się w Polsce - złapali go nasi ornitolodzy, a następnego dnia rano był już w północnych Włoszech. Jak więc widać, możliwości fizyczne ptaków są duże. Ale one jesienią nie muszą się tak spieszyć, powolutku zbliżają się w kierunku głównych tras przelotowych. Im bliżej tych arterii, tym ich stada są większe. Ptaki wodne: kaczki, gęsi, czaple; błotne: czajki, kuliki, siewki, brodźce lecą wzdłuż pradolin. W Polsce: Pradoliny Przymorskiej - to obniżenie terenu zaraz za brzegiem morza; Pradoliny Toruńsko-Eberswaldzkiej, która ciągnie się od Wisły w okolicach Torunia, wzdłuż pradoliny Noteci, a potem dalej, Wartą środkową, aż do Brandenburgii; oraz pradoliny Baryczy. Te trasy są wyraźnie zaznaczone, łatwe do znalezienia i bogate w pożywienie. Wzdłuż nich lecą też niektóre inne ptaki. Drozdy w czasie wędrówek związane są pokarmowo z łąkami. A gdzie znajdą większe obszary łąk? W pradolinach. Mogą więc w każdej chwili tam wylądować i się najeść. Wąsatki, dziwonie, podróżniczki - to ptaki wróblowate związane z bagnami. One też będą wybierały więc te trasy. Ale już większość drobnych ptaków postępuje inaczej - leci szerokim frontem. Chyba najbardziej znane są stada szpaków. Wydaje się, że lecą w grupie bez ładu i składu, ale zwrotów w powietrzu pozazdrościłyby im nawet pływaczki synchroniczne. Już w lecie szpaki dają się we znaki działkowcom, objadając czereśnie. Inne ptaki też wędrują w tak dużych grupach?- Samemu jest trudniej. Przecież po drodze trzeba znaleźć pożywienie, a sam przelot i odpoczynek musi być bezpieczny. A jak jest jeden, to co ma robić? Musi zjeść, spać, a w tym czasie kot go zje. Żaden interes. Choć są oczywiście gatunki żyjące samotnie, jak kukułki. Trudno, by rozwinęły się u nich związki rodzicielskie, skoro mamusia podrzuca jajo do obcego gniazda i leci dalej. One mogą odlatywać jesienią samotnie, czasem w niewielkiej grupie. Bociany tworzą przed odlotem stada; zbierają się w tzw. sejmiki, na których odbywają sądy doraźne i ustalają, kto leci, a kto nie - kalekie i słabe ptaki hamowałyby przecież przelot. W Polsce co prawda bociany czy żurawie dużych stad jeszcze nie tworzą, ale wystarczy odbyć podróż kawałek na północny zachód, do Meklemburgii, która jest na trasie ich przelotów. Tam jedno stado może składać się nawet z kilkudziesięciu tysięcy ptaków. Ale drapieżniki lecą raczej samotnie...- Nie, także w stadach. To nie są tak duże stada, jak jaskółek czy szpaków, podczas przelotów których na niebie jest aż gwarno. Ale można obserwować stadne przeloty chociażby myszołowa - naszego najliczniejszego ptaka drapieżnego. To mu się po prostu opłaca. Dlaczego? Ptak jest doskonałym ekonomistą - on ma ograniczony zasób energii i musi ją tak wydatkować, żeby jej wystarczyło na bezpieczny przelot. W przypadku ptaków drapieżnych co jest najmniej energochłonne? Szybowanie. Wystarczy więc, że jeden myszołów znajdzie komin, czyli ciepły prąd wstępujący, a inne idą w jego ślady. Czasem można zobaczyć nawet po kilkadziesiąt szybujących myszołowów. Bociany też pięknie kręcą kółka, szybując...- Bociany tak, ale żurawie robią to już rzadko. Są cięższe od bocianów i mają inaczej umieszczony punkt ciężkości, więc gdy przestają machać skrzydłami, spadają. Kaczka też jest za ciężka, by szybować, za to posługuje się lotem śliz-gowym: zbliżając się do lądowiska, przestaje machać skrzydłami i steruje tylko ogonem - leci w dół i dopiero nad samą wodą włącza hamulce, czyli macha skrzydłami do przodu. Skąd ptaki wiedzą, gdzie i w którym kierunku mają lecieć?- Gdzie - mają zapisane w genach. Musi tak być, bo często najpierw odlatują młodsze ptaki, a później starsze - tak jest choćby u czajki. Ale są też takie gatunki, jak gęś czy łabędź, które uczą się trasy przelotu od rodziców. Natomiast w drodze jedne ptaki kierują się położeniem słońca, inne - jeśli wędrują nocą - położeniem gwiazd. Niektóre, jak gołębie, polegają na swojej pamięci wzrokowej. Są też takie gatunki, które kierują się polem magnetycznym... Gołębie skalne mają nawet maleńkie guzki magnetytu - minerału zawierającego żelazo. Przypuszcza się, że dzięki nim ptaki wychwytują sygnały ziemskiego pola magnetycznego, które jest dla nich znakomitym drogowskazem.- Zwykle ptaki wykorzystują kilka źródeł, by ustalić azymut: słońce, gwiazdy i pole magnetyczne. Większość ptaków woli wędrować w nocy. Są wtedy bezpieczniejsze.- Tak, w nocy nie zagrażają im drapieżniki. Choć są też ptaki, które wykorzystują przeloty do własnych celów. Na skalistych wyspach Morza Śródziemnego gnieździ się sokół skalny, który przestawił swój okres lęgowy na koniec lata. Wykluwające się w końcu sierpnia pisklęta karmi wędrującymi już przez morze drobnymi ptakami, które na wyspach odpoczywają. A są ptaki, które wolą lecieć w dzień?- Oczywiście: bociany, żurawie, gęsi. O właśnie: gęsi. Z tymi ptakami ostatnio się u nas pomieszało. Okolice Poznania od kilkunastu lat są miejscem dużych koncentracji jesienno-zimowych stad gęsi arktycznych. One się u nas nie gnieżdżą, ale przylatują na zimę. Więc w styczniu często mamy telefony: "Ojej, gęsi lecą, panie, co się dzieje?". A to nie są żadne przeloty. Gęsi arktyczne w innym miejscu żerują, a w innym nocują - by ustrzec się przed drapieżnikami. Podobnie jest z gawronami, które nocują gromadnie, zresztą jak większość krukowatych. Wieczorem można zobaczyć potężne stada, które zbierają się najpierw w punktach zbiorczych, a później lecą na noclegowisko, którym często jest... boisko piłkarskie. A ludzie myślą, że to przeloty gawronów. Ale w zimie to nie są "nasze" gawrony...- Tak, to gawrony rosyjsko-fińskie, które do nas przylatują. A nasze lecą do Niemiec, Anglii i Francji. Gęsi, żurawie lecą w kluczach, przypominających kształtem literę V lub cyfrę 1. Jak rozpoznać te ptaki w locie?- Żuraw to potężne, jednobarwne ptaszysko: ma długą szyję, dużą głowę i nogi sięgające daleko za ogon. Bocian jest biało-czarny: można dostrzec jego czerwony dziób, nogi ma krótsze niż żuraw. Czapli tylko dziób widać, bo szyję ma zgiętą w kształcie litery S. Kormoran tworzy czarny krzyż na niebie: długa szyja, długi ogon, wąskie skrzydła. Sylwetka kaczki w locie jest nieco przykrócona - jest szersza niż dłuższa. Kaczki zwykle lecą rządkiem, po kilka sztuk. Przeloty ptaków warto obserwować przez lornetkę. Ja podglądam je w nocy przez lunetę, na tle tarczy księżyca. Teraz jest taka piękna pora roku, wychodzę przed dom - a tak szczęśliwie mieszkam, że na skraju moreny, a więc na trasie wędrówek ptaków - i wszystko nade mną leci. I słucham: a to lecą kuliki, a to lelki, kulony, drozdy... I wszystkie rozpoznaje Pan po głosach?- Tak. Ptaki wydają piękne głosy i dźwięki. Choćby łabędzie nieme. One faktycznie nie potrafią "mówić" i jedynie na ziemi, chcąc kogoś odstraszyć, wydają głos: "uok, uok, uok". Ale za to w powietrzu, dzięki odpowiednio ułożonym lotkom, wygrywają skrzydłami piękne, subtelne melodie, jakby nie z tego świata. To jest właśnie ten słynny łabędzi śpiew... Z kolei łabędzie krzykliwe trąbią - a głos mają podobny do klaksonu samochodu Warszawa. Jak się nią zatrąbiło, to momentalnie odzywały się łabędzie krzykliwe. Czaple i bociany lecą bezgłośnie. Żurawie wydają klangor - lekki jazgot, który można żartobliwie porównać do muzyki, jaką wykonuje się na Warszawskiej Jesieni [Międzynarodowy Festiwal Muzyki Współczesnej - przyp. red.]. Z kolei gdy leci stado szpaków, to słychać jeden wielki szum skrzydeł. Kiedyś, pod koniec zimy, obserwowałem na wybrzeżu Bałtyku stado kaczek północnoarktycznych - lodówek. One odzywają się cicho, trochę świszcząco. Niech pani sobie wyobrazi, że słyszy pani dziesięć tysięcy tych ptaków równocześnie! To przepiękna, niewyobrażalna muzyka. ROZMAWIAŁA JOANNA BOSAKOWSKA Wychodzę przed dom - a mieszkam bardzo szczęśliwie, bo na trasie wędrówek ptaków - i słucham. Wszystko nade mną leci: kuliki, lelki, kulony, drozdy... O jesiennych przelotach ptaków w rozmowie z Joanną Bosakowską opowiada prof. Jan Bednorz Joanna Bosakowska: Kiedy ptaki odlatują?Jan Bednorz *: Trudno to jednoznacznie określić, bo odlot odbywa się wolno, etapami. Okres po lęgach, który ornitolodzy nazywają koczowaniem, to także czas swoistych wędrówek. Ptaki, mając jeszcze czas do zimy, przenoszą się w miejsca, w których jest najwięcej pokarmu. W pewnym momencie te przemieszczania przyjmują kierunkowy charakter: południowo-zachodni. Tylko niektóre ptaki lecą na południowy wschód. Ale mówi się przecież, że jerzyki odlatują od nas do ciepłych krajów już w sierpniu, czajki w październiku, drozdy również jesienią...- Jest taka zasada: im jakiś gatunek wcześniej do nas przylatuje, tym później od nas odlatuje do tak zwanych ciepłych krajów. Do tak zwanych - bo "ciepłe kraje" to pojęcie mało precyzyjne. Na przykład dla ptaków arktycznych ciepłym krajem jest Polska. Jemiołuszka gnieździ się za kręgiem polarnym, gdzie są chmary komarów! My klniemy, bo nas gryzą, a jemiołuszka się cieszy, bo ma pełno jedzenia. Ale przychodzi zima, komary śpią. Do Afryki jemiołuszce nie chce się lecieć - z Arktyki na równik to przecież kilka tysięcy kilometrów. Dlatego przylatuje do środkowej Europy. No, ale tu też w zimie nie ma komarów, więc trzeba jeść coś innego. Na szczęście to, że ptaki mają ulubione pokarmy, wcale nie oznacza, że gardzą innymi. I tak u nas jemiołuszka skubie sobie owoce jarzębiny, bzu czarnego, bzu koralowego, a nawet jemiołę. Najpierw stada jemiołuszek zatrzymują się na Pomorzu, a gdy "wszystko" wyjedzą, przenoszą się dalej na południe - do Wielkopolski, a potem na Śląsk. Czasem docierają aż do Czech. Zima się kończy - jemiołuszki wracają do siebie, czyli za krąg polarny. A ptaki, które gniazdują u nas - jak bociany - i wracają do Afryki? Po co w ogóle przylatują tu na wiosnę? Mogłyby przecież przez cały rok siedzieć w Afryce i mieć problem wędrówek z głowy.- W krajach międzyzwrotnikowych ptaki mają więcej pożywienia niż u nas, ale gdyby wszystkie tam mieszkały, do jedzenia niewiele by pozostało. Dlatego uciekają gdzie indziej, choćby do Polski. U nas mają nieco mniej pokarmu, ale i mniej konkurentów. Lecz zimą tutaj nie ma na przykład owadów, więc ptaki owadożerne muszą odlecieć. Odlatują, jak u nas nie ma co jeść?- Nie, już wcześniej. Ptaki nie mogą odlatywać, gdy u nas kończy się jedzenie, bo wtedy będą głodne, a przecież czeka je bardzo długa trasa. Przed podróżą muszą zgromadzić sporo tłuszczu, by mieć siły na przelot. Więc jedzą, jedzą, jedzą, a gdy są już syte i zadowolone - lecą. Co jakiś czas przerywają podróż, by się najeść, i znów ruszają w trasę. Może być również tak, że pokarm jeszcze jest, ale ptak nie zdąży się najeść, bo dzień staje się krótszy. Zmuszony jest więc przesuwać się stopniowo na południe - leci w nocy, a w dzień żeruje. Czasami rano idę z psem na spacer - mieszkam w Puszczykowie - i widzę w ogrodzie pięćset zięb. A wieczorem ich nie było. Są, bo leciały w nocy, a dzień zastał je na wysokości mojego miasteczka, więc zatrzymały się na posiłek. Mało tego, to stado wcale nie musi po jednym dniu odlecieć, bo nie jest tak łatwo odtworzyć wcześniej utracone kalorie. Czasem więc zięby zostają w moim ogrodzie na dwa, trzy dni, a nawet na tydzień. Nie jest więc tak, że ptaki dziś odlatują i za kilka dni są na miejscu? Nie lecą bez przerwy?- Mój kolega, który obrączkuje ptaki, opowiadał mi o pewnym zdarzeniu. Kiedyś w Skandynawii zaobrączkowano gęś. Jeszcze tego samego dnia ptak znalazł się w Polsce - złapali go nasi ornitolodzy, a następnego dnia rano był już w północnych Włoszech. Jak więc widać, możliwości fizyczne ptaków są duże. Ale one jesienią nie muszą się tak spieszyć, powolutku zbliżają się w kierunku głównych tras przelotowych. Im bliżej tych arterii, tym ich stada są większe. Ptaki wodne: kaczki, gęsi, czaple; błotne: czajki, kuliki, siewki, brodźce lecą wzdłuż pradolin. W Polsce: Pradoliny Przymorskiej - to obniżenie terenu zaraz za brzegiem morza; Pradoliny Toruńsko-Eberswaldzkiej, która ciągnie się od Wisły w okolicach Torunia, wzdłuż pradoliny Noteci, a potem dalej, Wartą środkową, aż do Brandenburgii; oraz pradoliny Baryczy. Te trasy są wyraźnie zaznaczone, łatwe do znalezienia i bogate w pożywienie. Wzdłuż nich lecą też niektóre inne ptaki. Drozdy w czasie wędrówek związane są pokarmowo z łąkami. A gdzie znajdą większe obszary łąk? W pradolinach. Mogą więc w każdej chwili tam wylądować i się najeść. Wąsatki, dziwonie, podróżniczki - to ptaki wróblowate związane z bagnami. One też będą wybierały więc te trasy. Ale już większość drobnych ptaków postępuje inaczej - leci szerokim frontem. Chyba najbardziej znane są stada szpaków. Wydaje się, że lecą w grupie bez ładu i składu, ale zwrotów w powietrzu pozazdrościłyby im nawet pływaczki synchroniczne. Już w lecie szpaki dają się we znaki działkowcom, objadając czereśnie. Inne ptaki też wędrują w tak dużych grupach?- Samemu jest trudniej. Przecież po drodze trzeba znaleźć pożywienie, a sam przelot i odpoczynek musi być bezpieczny. A jak jest jeden, to co ma robić? Musi zjeść, spać, a w tym czasie kot go zje. Żaden interes. Choć są oczywiście gatunki żyjące samotnie, jak kukułki. Trudno, by rozwinęły się u nich związki rodzicielskie, skoro mamusia podrzuca jajo do obcego gniazda i leci dalej. One mogą odlatywać jesienią samotnie, czasem w niewielkiej grupie. Bociany tworzą przed odlotem stada; zbierają się w tzw. sejmiki, na których odbywają sądy doraźne i ustalają, kto leci, a kto nie - kalekie i słabe ptaki hamowałyby przecież przelot. W Polsce co prawda bociany czy żurawie dużych stad jeszcze nie tworzą, ale wystarczy odbyć podróż kawałek na północny zachód, do Meklemburgii, która jest na trasie ich przelotów. Tam jedno stado może składać się nawet z kilkudziesięciu tysięcy ptaków. Ale drapieżniki lecą raczej samotnie...- Nie, także w stadach. To nie są tak duże stada, jak jaskółek czy szpaków, podczas przelotów których na niebie jest aż gwarno. Ale można obserwować stadne przeloty chociażby myszołowa - naszego najliczniejszego ptaka drapieżnego. To mu się po prostu opłaca. Dlaczego? Ptak jest doskonałym ekonomistą - on ma ograniczony zasób energii i musi ją tak wydatkować, żeby jej wystarczyło na bezpieczny przelot. W przypadku ptaków drapieżnych co jest najmniej energochłonne? Szybowanie. Wystarczy więc, że jeden myszołów znajdzie komin, czyli ciepły prąd wstępujący, a inne idą w jego ślady. Czasem można zobaczyć nawet po kilkadziesiąt szybujących myszołowów. Bociany też pięknie kręcą kółka, szybując...- Bociany tak, ale żurawie robią to już rzadko. Są cięższe od bocianów i mają inaczej umieszczony punkt ciężkości, więc gdy przestają machać skrzydłami, spadają. Kaczka też jest za ciężka, by szybować, za to posługuje się lotem śliz-gowym: zbliżając się do lądowiska, przestaje machać skrzydłami i steruje tylko ogonem - leci w dół i dopiero nad samą wodą włącza hamulce, czyli macha skrzydłami do przodu. Skąd ptaki wiedzą, gdzie i w którym kierunku mają lecieć?- Gdzie - mają zapisane w genach. Musi tak być, bo często najpierw odlatują młodsze ptaki, a później starsze - tak jest choćby u czajki. Ale są też takie gatunki, jak gęś czy łabędź, które uczą się trasy przelotu od rodziców. Natomiast w drodze jedne ptaki kierują się położeniem słońca, inne - jeśli wędrują nocą - położeniem gwiazd. Niektóre, jak gołębie, polegają na swojej pamięci wzrokowej. Są też takie gatunki, które kierują się polem magnetycznym... Gołębie skalne mają nawet maleńkie guzki magnetytu - minerału zawierającego żelazo. Przypuszcza się, że dzięki nim ptaki wychwytują sygnały ziemskiego pola magnetycznego, które jest dla nich znakomitym drogowskazem.- Zwykle ptaki wykorzystują kilka źródeł, by ustalić azymut: słońce, gwiazdy i pole magnetyczne. Większość ptaków woli wędrować w nocy. Są wtedy bezpieczniejsze.- Tak, w nocy nie zagrażają im drapieżniki. Choć są też ptaki, które wykorzystują przeloty do własnych celów. Na skalistych wyspach Morza Śródziemnego gnieździ się sokół skalny, który przestawił swój okres lęgowy na koniec lata. Wykluwające się w końcu sierpnia pisklęta karmi wędrującymi już przez morze drobnymi ptakami, które na wyspach odpoczywają. A są ptaki, które wolą lecieć w dzień?- Oczywiście: bociany, żurawie, gęsi. O właśnie: gęsi. Z tymi ptakami ostatnio się u nas pomieszało. Okolice Poznania od kilkunastu lat są miejscem dużych koncentracji jesienno-zimowych stad gęsi arktycznych. One się u nas nie gnieżdżą, ale przylatują na zimę. Więc w styczniu często mamy telefony: "Ojej, gęsi lecą, panie, co się dzieje?". A to nie są żadne przeloty. Gęsi arktyczne w innym miejscu żerują, a w innym nocują - by ustrzec się przed drapieżnikami. Podobnie jest z gawronami, które nocują gromadnie, zresztą jak większość krukowatych. Wieczorem można zobaczyć potężne stada, które zbierają się najpierw w punktach zbiorczych, a później lecą na noclegowisko, którym często jest... boisko piłkarskie. A ludzie myślą, że to przeloty gawronów. Ale w zimie to nie są "nasze" gawrony...- Tak, to gawrony rosyjsko-fińskie, które do nas przylatują. A nasze lecą do Niemiec, Anglii i Francji. Gęsi, żurawie lecą w kluczach, przypominających kształtem literę V lub cyfrę 1. Jak rozpoznać te ptaki w locie?- Żuraw to potężne, jednobarwne ptaszysko: ma długą szyję, dużą głowę i nogi sięgające daleko za ogon. Bocian jest biało-czarny: można dostrzec jego czerwony dziób, nogi ma krótsze niż żuraw. Czapli tylko dziób widać, bo szyję ma zgiętą w kształcie litery S. Kormoran tworzy czarny krzyż na niebie: długa szyja, długi ogon, wąskie skrzydła. Sylwetka kaczki w locie jest nieco przykrócona - jest szersza niż dłuższa. Kaczki zwykle lecą rządkiem, po kilka sztuk. Przeloty ptaków warto obserwować przez lornetkę. Ja podglądam je w nocy przez lunetę, na tle tarczy księżyca. Teraz jest taka piękna pora roku, wychodzę przed dom - a tak szczęśliwie mieszkam, że na skraju moreny, a więc na trasie wędrówek ptaków - i wszystko nade mną leci. I słucham: a to lecą kuliki, a to lelki, kulony, drozdy... I wszystkie rozpoznaje Pan po głosach?- Tak. Ptaki wydają piękne głosy i dźwięki. Choćby łabędzie nieme. One faktycznie nie potrafią "mówić" i jedynie na ziemi, chcąc kogoś odstraszyć, wydają głos: "uok, uok, uok". Ale za to w powietrzu, dzięki odpowiednio ułożonym lotkom, wygrywają skrzydłami piękne, subtelne melodie, jakby nie z tego świata. To jest właśnie ten słynny łabędzi śpiew... Z kolei łabędzie krzykliwe trąbią - a głos mają podobny do klaksonu samochodu Warszawa. Jak się nią zatrąbiło, to momentalnie odzywały się łabędzie krzykliwe. Czaple i bociany lecą bezgłośnie. Żurawie wydają klangor - lekki jazgot, który można żartobliwie porównać do muzyki, jaką wykonuje się na Warszawskiej Jesieni [Międzynarodowy Festiwal Muzyki Współczesnej - przyp. red.]. Z kolei gdy leci stado szpaków, to słychać jeden wielki szum skrzydeł. Kiedyś, pod koniec zimy, obserwowałem na wybrzeżu Bałtyku stado kaczek północnoarktycznych - lodówek. One odzywają się cicho, trochę świszcząco. Niech pani sobie wyobrazi, że słyszy pani dziesięć tysięcy tych ptaków równocześnie! To przepiękna, niewyobrażalna muzyka. ROZMAWIAŁA JOANNA BOSAKOWSKA Wychodzę przed dom - a mieszkam bardzo szczęśliwie, bo na trasie wędrówek ptaków - i słucham. Wszystko nade mną leci: kuliki, lelki, kulony, drozdy... O jesiennych przelotach ptaków w rozmowie z Joanną Bosakowską opowiada prof. Jan Bednorz Joanna Bosakowska: Kiedy ptaki odlatują?Jan Bednorz *: Trudno to jednoznacznie określić, bo odlot odbywa się wolno, etapami. Okres po lęgach, który ornitolodzy nazywają koczowaniem, to także czas swoistych wędrówek. Ptaki, mając jeszcze czas do zimy, przenoszą się w miejsca, w których jest najwięcej pokarmu. W pewnym momencie te przemieszczania przyjmują kierunkowy charakter: południowo-zachodni. Tylko niektóre ptaki lecą na południowy wschód. Ale mówi się przecież, że jerzyki odlatują od nas do ciepłych krajów już w sierpniu, czajki w październiku, drozdy również jesienią...- Jest taka zasada: im jakiś gatunek wcześniej do nas przylatuje, tym później od nas odlatuje do tak zwanych ciepłych krajów. Do tak zwanych - bo "ciepłe kraje" to pojęcie mało precyzyjne. Na przykład dla ptaków arktycznych ciepłym krajem jest Polska. Jemiołuszka gnieździ się za kręgiem polarnym, gdzie są chmary komarów! My klniemy, bo nas gryzą, a jemiołuszka się cieszy, bo ma pełno jedzenia. Ale przychodzi zima, komary śpią. Do Afryki jemiołuszce nie chce się lecieć - z Arktyki na równik to przecież kilka tysięcy kilometrów. Dlatego przylatuje do środkowej Europy. No, ale tu też w zimie nie ma komarów, więc trzeba jeść coś innego. Na szczęście to, że ptaki mają ulubione pokarmy, wcale nie oznacza, że gardzą innymi. I tak u nas jemiołuszka skubie sobie owoce jarzębiny, bzu czarnego, bzu koralowego, a nawet jemiołę. Najpierw stada jemiołuszek zatrzymują się na Pomorzu, a gdy "wszystko" wyjedzą, przenoszą się dalej na południe - do Wielkopolski, a potem na Śląsk. Czasem docierają aż do Czech. Zima się kończy - jemiołuszki wracają do siebie, czyli za krąg polarny. A ptaki, które gniazdują u nas - jak bociany - i wracają do Afryki? Po co w ogóle przylatują tu na wiosnę? Mogłyby przecież przez cały rok siedzieć w Afryce i mieć problem wędrówek z głowy.- W krajach międzyzwrotnikowych ptaki mają więcej pożywienia niż u nas, ale gdyby wszystkie tam mieszkały, do jedzenia niewiele by pozostało. Dlatego uciekają gdzie indziej, choćby do Polski. U nas mają nieco mniej pokarmu, ale i mniej konkurentów. Lecz zimą tutaj nie ma na przykład owadów, więc ptaki owadożerne muszą odlecieć. Odlatują, jak u nas nie ma co jeść?- Nie, już wcześniej. Ptaki nie mogą odlatywać, gdy u nas kończy się jedzenie, bo wtedy będą głodne, a przecież czeka je bardzo długa trasa. Przed podróżą muszą zgromadzić sporo tłuszczu, by mieć siły na przelot. Więc jedzą, jedzą, jedzą, a gdy są już syte i zadowolone - lecą. Co jakiś czas przerywają podróż, by się najeść, i znów ruszają w trasę. Może być również tak, że pokarm jeszcze jest, ale ptak nie zdąży się najeść, bo dzień staje się krótszy. Zmuszony jest więc przesuwać się stopniowo na południe - leci w nocy, a w dzień żeruje. Czasami rano idę z psem na spacer - mieszkam w Puszczykowie - i widzę w ogrodzie pięćset zięb. A wieczorem ich nie było. Są, bo leciały w nocy, a dzień zastał je na wysokości mojego miasteczka, więc zatrzymały się na posiłek. Mało tego, to stado wcale nie musi po jednym dniu odlecieć, bo nie jest tak łatwo odtworzyć wcześniej utracone kalorie. Czasem więc zięby zostają w moim ogrodzie na dwa, trzy dni, a nawet na tydzień. Nie jest więc tak, że ptaki dziś odlatują i za kilka dni są na miejscu? Nie lecą bez przerwy?- Mój kolega, który obrączkuje ptaki, opowiadał mi o pewnym zdarzeniu. Kiedyś w Skandynawii zaobrączkowano gęś. Jeszcze tego samego dnia ptak znalazł się w Polsce - złapali go nasi ornitolodzy, a następnego dnia rano był już w północnych Włoszech. Jak więc widać, możliwości fizyczne ptaków są duże. Ale one jesienią nie muszą się tak spieszyć, powolutku zbliżają się w kierunku głównych tras przelotowych. Im bliżej tych arterii, tym ich stada są większe. Ptaki wodne: kaczki, gęsi, czaple; błotne: czajki, kuliki, siewki, brodźce lecą wzdłuż pradolin. W Polsce: Pradoliny Przymorskiej - to obniżenie terenu zaraz za brzegiem morza; Pradoliny Toruńsko-Eberswaldzkiej, która ciągnie się od Wisły w okolicach Torunia, wzdłuż pradoliny Noteci, a potem dalej, Wartą środkową, aż do Brandenburgii; oraz pradoliny Baryczy. Te trasy są wyraźnie zaznaczone, łatwe do znalezienia i bogate w pożywienie. Wzdłuż nich lecą też niektóre inne ptaki. Drozdy w czasie wędrówek związane są pokarmowo z łąkami. A gdzie znajdą większe obszary łąk? W pradolinach. Mogą więc w każdej chwili tam wylądować i się najeść. Wąsatki, dziwonie, podróżniczki - to ptaki wróblowate związane z bagnami. One też będą wybierały więc te trasy. Ale już większość drobnych ptaków postępuje inaczej - leci szerokim frontem. Chyba najbardziej znane są stada szpaków. Wydaje się, że lecą w grupie bez ładu i składu, ale zwrotów w powietrzu pozazdrościłyby im nawet pływaczki synchroniczne. Już w lecie szpaki dają się we znaki działkowcom, objadając czereśnie. Inne ptaki też wędrują w tak dużych grupach?- Samemu jest trudniej. Przecież po drodze trzeba znaleźć pożywienie, a sam przelot i odpoczynek musi być bezpieczny. A jak jest jeden, to co ma robić? Musi zjeść, spać, a w tym czasie kot go zje. Żaden interes. Choć są oczywiście gatunki żyjące samotnie, jak kukułki. Trudno, by rozwinęły się u nich związki rodzicielskie, skoro mamusia podrzuca jajo do obcego gniazda i leci dalej. One mogą odlatywać jesienią samotnie, czasem w niewielkiej grupie. Bociany tworzą przed odlotem stada; zbierają się w tzw. sejmiki, na których odbywają sądy doraźne i ustalają, kto leci, a kto nie - kalekie i słabe ptaki hamowałyby przecież przelot. W Polsce co prawda bociany czy żurawie dużych stad jeszcze nie tworzą, ale wystarczy odbyć podróż kawałek na północny zachód, do Meklemburgii, która jest na trasie ich przelotów. Tam jedno stado może składać się nawet z kilkudziesięciu tysięcy ptaków. Ale drapieżniki lecą raczej samotnie...- Nie, także w stadach. To nie są tak duże stada, jak jaskółek czy szpaków, podczas przelotów których na niebie jest aż gwarno. Ale można obserwować stadne przeloty chociażby myszołowa - naszego najliczniejszego ptaka drapieżnego. To mu się po prostu opłaca. Dlaczego? Ptak jest doskonałym ekonomistą - on ma ograniczony zasób energii i musi ją tak wydatkować, żeby jej wystarczyło na bezpieczny przelot. W przypadku ptaków drapieżnych co jest najmniej energochłonne? Szybowanie. Wystarczy więc, że jeden myszołów znajdzie komin, czyli ciepły prąd wstępujący, a inne idą w jego ślady. Czasem można zobaczyć nawet po kilkadziesiąt szybujących myszołowów. Bociany też pięknie kręcą kółka, szybując...- Bociany tak, ale żurawie robią to już rzadko. Są cięższe od bocianów i mają inaczej umieszczony punkt ciężkości, więc gdy przestają machać skrzydłami, spadają. Kaczka też jest za ciężka, by szybować, za to posługuje się lotem śliz-gowym: zbliżając się do lądowiska, przestaje machać skrzydłami i steruje tylko ogonem - leci w dół i dopiero nad samą wodą włącza hamulce, czyli macha skrzydłami do przodu. Skąd ptaki wiedzą, gdzie i w którym kierunku mają lecieć?- Gdzie - mają zapisane w genach. Musi tak być, bo często najpierw odlatują młodsze ptaki, a później starsze - tak jest choćby u czajki. Ale są też takie gatunki, jak gęś czy łabędź, które uczą się trasy przelotu od rodziców. Natomiast w drodze jedne ptaki kierują się położeniem słońca, inne - jeśli wędrują nocą - położeniem gwiazd. Niektóre, jak gołębie, polegają na swojej pamięci wzrokowej. Są też takie gatunki, które kierują się polem magnetycznym... Gołębie skalne mają nawet maleńkie guzki magnetytu - minerału zawierającego żelazo. Przypuszcza się, że dzięki nim ptaki wychwytują sygnały ziemskiego pola magnetycznego, które jest dla nich znakomitym drogowskazem.- Zwykle ptaki wykorzystują kilka źródeł, by ustalić azymut: słońce, gwiazdy i pole magnetyczne. Większość ptaków woli wędrować w nocy. Są wtedy bezpieczniejsze.- Tak, w nocy nie zagrażają im drapieżniki. Choć są też ptaki, które wykorzystują przeloty do własnych celów. Na skalistych wyspach Morza Śródziemnego gnieździ się sokół skalny, który przestawił swój okres lęgowy na koniec lata. Wykluwające się w końcu sierpnia pisklęta karmi wędrującymi już przez morze drobnymi ptakami, które na wyspach odpoczywają. A są ptaki, które wolą lecieć w dzień?- Oczywiście: bociany, żurawie, gęsi. O właśnie: gęsi. Z tymi ptakami ostatnio się u nas pomieszało. Okolice Poznania od kilkunastu lat są miejscem dużych koncentracji jesienno-zimowych stad gęsi arktycznych. One się u nas nie gnieżdżą, ale przylatują na zimę. Więc w styczniu często mamy telefony: "Ojej, gęsi lecą, panie, co się dzieje?". A to nie są żadne przeloty. Gęsi arktyczne w innym miejscu żerują, a w innym nocują - by ustrzec się przed drapieżnikami. Podobnie jest z gawronami, które nocują gromadnie, zresztą jak większość krukowatych. Wieczorem można zobaczyć potężne stada, które zbierają się najpierw w punktach zbiorczych, a później lecą na noclegowisko, którym często jest... boisko piłkarskie. A ludzie myślą, że to przeloty gawronów. Ale w zimie to nie są "nasze" gawrony...- Tak, to gawrony rosyjsko-fińskie, które do nas przylatują. A nasze lecą do Niemiec, Anglii i Francji. Gęsi, żurawie lecą w kluczach, przypominających kształtem literę V lub cyfrę 1. Jak rozpoznać te ptaki w locie?- Żuraw to potężne, jednobarwne ptaszysko: ma długą szyję, dużą głowę i nogi sięgające daleko za ogon. Bocian jest biało-czarny: można dostrzec jego czerwony dziób, nogi ma krótsze niż żuraw. Czapli tylko dziób widać, bo szyję ma zgiętą w kształcie litery S. Kormoran tworzy czarny krzyż na niebie: długa szyja, długi ogon, wąskie skrzydła. Sylwetka kaczki w locie jest nieco przykrócona - jest szersza niż dłuższa. Kaczki zwykle lecą rządkiem, po kilka sztuk. Przeloty ptaków warto obserwować przez lornetkę. Ja podglądam je w nocy przez lunetę, na tle tarczy księżyca. Teraz jest taka piękna pora roku, wychodzę przed dom - a tak szczęśliwie mieszkam, że na skraju moreny, a więc na trasie wędrówek ptaków - i wszystko nade mną leci. I słucham: a to lecą kuliki, a to lelki, kulony, drozdy... I wszystkie rozpoznaje Pan po głosach?- Tak. Ptaki wydają piękne głosy i dźwięki. Choćby łabędzie nieme. One faktycznie nie potrafią "mówić" i jedynie na ziemi, chcąc kogoś odstraszyć, wydają głos: "uok, uok, uok". Ale za to w powietrzu, dzięki odpowiednio ułożonym lotkom, wygrywają skrzydłami piękne, subtelne melodie, jakby nie z tego świata. To jest właśnie ten słynny łabędzi śpiew... Z kolei łabędzie krzykliwe trąbią - a głos mają podobny do klaksonu samochodu Warszawa. Jak się nią zatrąbiło, to momentalnie odzywały się łabędzie krzykliwe. Czaple i bociany lecą bezgłośnie. Żurawie wydają klangor - lekki jazgot, który można żartobliwie porównać do muzyki, jaką wykonuje się na Warszawskiej Jesieni [Międzynarodowy Festiwal Muzyki Współczesnej - przyp. red.]. Z kolei gdy leci stado szpaków, to słychać jeden wielki szum skrzydeł. Kiedyś, pod koniec zimy, obserwowałem na wybrzeżu Bałtyku stado kaczek północnoarktycznych - lodówek. One odzywają się cicho, trochę świszcząco. Niech pani sobie wyobrazi, że słyszy pani dziesięć tysięcy tych ptaków równocześnie! To przepiękna, niewyobrażalna muzyka. ROZMAWIAŁA JOANNA BOSAKOWSKA Wychodzę przed dom - a mieszkam bardzo szczęśliwie, bo na trasie wędrówek ptaków - i słucham. Wszystko nade mną leci: kuliki, lelki, kulony, drozdy... O jesiennych przelotach ptaków w rozmowie z Joanną Bosakowską opowiada prof. Jan Bednorz Joanna Bosakowska: Kiedy ptaki odlatują?Jan Bednorz *: Trudno to jednoznacznie określić, bo odlot odbywa się wolno, etapami. Okres po lęgach, który ornitolodzy nazywają koczowaniem, to także czas swoistych wędrówek. Ptaki, mając jeszcze czas do zimy, przenoszą się w miejsca, w których jest najwięcej pokarmu. W pewnym momencie te przemieszczania przyjmują kierunkowy charakter: południowo-zachodni. Tylko niektóre ptaki lecą na południowy wschód. Ale mówi się przecież, że jerzyki odlatują od nas do ciepłych krajów już w sierpniu, czajki w październiku, drozdy również jesienią...- Jest taka zasada: im jakiś gatunek wcześniej do nas przylatuje, tym później od nas odlatuje do tak zwanych ciepłych krajów. Do tak zwanych - bo "ciepłe kraje" to pojęcie mało precyzyjne. Na przykład dla ptaków arktycznych ciepłym krajem jest Polska. Jemiołuszka gnieździ się za kręgiem polarnym, gdzie są chmary komarów! My klniemy, bo nas gryzą, a jemiołuszka się cieszy, bo ma pełno jedzenia. Ale przychodzi zima, komary śpią. Do Afryki jemiołuszce nie chce się lecieć - z Arktyki na równik to przecież kilka tysięcy kilometrów. Dlatego przylatuje do środkowej Europy. No, ale tu też w zimie nie ma komarów, więc trzeba jeść coś innego. Na szczęście to, że ptaki mają ulubione pokarmy, wcale nie oznacza, że gardzą innymi. I tak u nas jemiołuszka skubie sobie owoce jarzębiny, bzu czarnego, bzu koralowego, a nawet jemiołę. Najpierw stada jemiołuszek zatrzymują się na Pomorzu, a gdy "wszystko" wyjedzą, przenoszą się dalej na południe - do Wielkopolski, a potem na Śląsk. Czasem docierają aż do Czech. Zima się kończy - jemiołuszki wracają do siebie, czyli za krąg polarny. A ptaki, które gniazdują u nas - jak bociany - i wracają do Afryki? Po co w ogóle przylatują tu na wiosnę? Mogłyby przecież przez cały rok siedzieć w Afryce i mieć problem wędrówek z głowy.- W krajach międzyzwrotnikowych ptaki mają więcej pożywienia niż u nas, ale gdyby wszystkie tam mieszkały, do jedzenia niewiele by pozostało. Dlatego uciekają gdzie indziej, choćby do Polski. U nas mają nieco mniej pokarmu, ale i mniej konkurentów. Lecz zimą tutaj nie ma na przykład owadów, więc ptaki owadożerne muszą odlecieć. Odlatują, jak u nas nie ma co jeść?- Nie, już wcześniej. Ptaki nie mogą odlatywać, gdy u nas kończy się jedzenie, bo wtedy będą głodne, a przecież czeka je bardzo długa trasa. Przed podróżą muszą zgromadzić sporo tłuszczu, by mieć siły na przelot. Więc jedzą, jedzą, jedzą, a gdy są już syte i zadowolone - lecą. Co jakiś czas przerywają podróż, by się najeść, i znów ruszają w trasę. Może być również tak, że pokarm jeszcze jest, ale ptak nie zdąży się najeść, bo dzień staje się krótszy. Zmuszony jest więc przesuwać się stopniowo na południe - leci w nocy, a w dzień żeruje. Czasami rano idę z psem na spacer - mieszkam w Puszczykowie - i widzę w ogrodzie pięćset zięb. A wieczorem ich nie było. Są, bo leciały w nocy, a dzień zastał je na wysokości mojego miasteczka, więc zatrzymały się na posiłek. Mało tego, to stado wcale nie musi po jednym dniu odlecieć, bo nie jest tak łatwo odtworzyć wcześniej utracone kalorie. Czasem więc zięby zostają w moim ogrodzie na dwa, trzy dni, a nawet na tydzień. Nie jest więc tak, że ptaki dziś odlatują i za kilka dni są na miejscu? Nie lecą bez przerwy?- Mój kolega, który obrączkuje ptaki, opowiadał mi o pewnym zdarzeniu. Kiedyś w Skandynawii zaobrączkowano gęś. Jeszcze tego samego dnia ptak znalazł się w Polsce - złapali go nasi ornitolodzy, a następnego dnia rano był już w północnych Włoszech. Jak więc widać, możliwości fizyczne ptaków są duże. Ale one jesienią nie muszą się tak spieszyć, powolutku zbliżają się w kierunku głównych tras przelotowych. Im bliżej tych arterii, tym ich stada są większe. Ptaki wodne: kaczki, gęsi, czaple; błotne: czajki, kuliki, siewki, brodźce lecą wzdłuż pradolin. W Polsce: Pradoliny Przymorskiej - to obniżenie terenu zaraz za brzegiem morza; Pradoliny Toruńsko-Eberswaldzkiej, która ciągnie się od Wisły w okolicach Torunia, wzdłuż pradoliny Noteci, a potem dalej, Wartą środkową, aż do Brandenburgii; oraz pradoliny Baryczy. Te trasy są wyraźnie zaznaczone, łatwe do znalezienia i bogate w pożywienie. Wzdłuż nich lecą też niektóre inne ptaki. Drozdy w czasie wędrówek związane są pokarmowo z łąkami. A gdzie znajdą większe obszary łąk? W pradolinach. Mogą więc w każdej chwili tam wylądować i się najeść. Wąsatki, dziwonie, podróżniczki - to ptaki wróblowate związane z bagnami. One też będą wybierały więc te trasy. Ale już większość drobnych ptaków postępuje inaczej - leci szerokim frontem. Chyba najbardziej znane są stada szpaków. Wydaje się, że lecą w grupie bez ładu i składu, ale zwrotów w powietrzu pozazdrościłyby im nawet pływaczki synchroniczne. Już w lecie szpaki dają się we znaki działkowcom, objadając czereśnie. Inne ptaki też wędrują w tak dużych grupach?- Samemu jest trudniej. Przecież po drodze trzeba znaleźć pożywienie, a sam przelot i odpoczynek musi być bezpieczny. A jak jest jeden, to co ma robić? Musi zjeść, spać, a w tym czasie kot go zje. Żaden interes. Choć są oczywiście gatunki żyjące samotnie, jak kukułki. Trudno, by rozwinęły się u nich związki rodzicielskie, skoro mamusia podrzuca jajo do obcego gniazda i leci dalej. One mogą odlatywać jesienią samotnie, czasem w niewielkiej grupie. Bociany tworzą przed odlotem stada; zbierają się w tzw. sejmiki, na których odbywają sądy doraźne i ustalają, kto leci, a kto nie - kalekie i słabe ptaki hamowałyby przecież przelot. W Polsce co prawda bociany czy żurawie dużych stad jeszcze nie tworzą, ale wystarczy odbyć podróż kawałek na północny zachód, do Meklemburgii, która jest na trasie ich przelotów. Tam jedno stado może składać się nawet z kilkudziesięciu tysięcy ptaków. Ale drapieżniki lecą raczej samotnie...- Nie, także w stadach. To nie są tak duże stada, jak jaskółek czy szpaków, podczas przelotów których na niebie jest aż gwarno. Ale można obserwować stadne przeloty chociażby myszołowa - naszego najliczniejszego ptaka drapieżnego. To mu się po prostu opłaca. Dlaczego? Ptak jest doskonałym ekonomistą - on ma ograniczony zasób energii i musi ją tak wydatkować, żeby jej wystarczyło na bezpieczny przelot. W przypadku ptaków drapieżnych co jest najmniej energochłonne? Szybowanie. Wystarczy więc, że jeden myszołów znajdzie komin, czyli ciepły prąd wstępujący, a inne idą w jego ślady. Czasem można zobaczyć nawet po kilkadziesiąt szybujących myszołowów. Bociany też pięknie kręcą kółka, szybując...- Bociany tak, ale żurawie robią to już rzadko. Są cięższe od bocianów i mają inaczej umieszczony punkt ciężkości, więc gdy przestają machać skrzydłami, spadają. Kaczka też jest za ciężka, by szybować, za to posługuje się lotem śliz-gowym: zbliżając się do lądowiska, przestaje machać skrzydłami i steruje tylko ogonem - leci w dół i dopiero nad samą wodą włącza hamulce, czyli macha skrzydłami do przodu. Skąd ptaki wiedzą, gdzie i w którym kierunku mają lecieć?- Gdzie - mają zapisane w genach. Musi tak być, bo często najpierw odlatują młodsze ptaki, a później starsze - tak jest choćby u czajki. Ale są też takie gatunki, jak gęś czy łabędź, które uczą się trasy przelotu od rodziców. Natomiast w drodze jedne ptaki kierują się położeniem słońca, inne - jeśli wędrują nocą - położeniem gwiazd. Niektóre, jak gołębie, polegają na swojej pamięci wzrokowej. Są też takie gatunki, które kierują się polem magnetycznym... Gołębie skalne mają nawet maleńkie guzki magnetytu - minerału zawierającego żelazo. Przypuszcza się, że dzięki nim ptaki wychwytują sygnały ziemskiego pola magnetycznego, które jest dla nich znakomitym drogowskazem.- Zwykle ptaki wykorzystują kilka źródeł, by ustalić azymut: słońce, gwiazdy i pole magnetyczne. Większość ptaków woli wędrować w nocy. Są wtedy bezpieczniejsze.- Tak, w nocy nie zagrażają im drapieżniki. Choć są też ptaki, które wykorzystują przeloty do własnych celów. Na skalistych wyspach Morza Śródziemnego gnieździ się sokół skalny, który przestawił swój okres lęgowy na koniec lata. Wykluwające się w końcu sierpnia pisklęta karmi wędrującymi już przez morze drobnymi ptakami, które na wyspach odpoczywają. A są ptaki, które wolą lecieć w dzień?- Oczywiście: bociany, żurawie, gęsi. O właśnie: gęsi. Z tymi ptakami ostatnio się u nas pomieszało. Okolice Poznania od kilkunastu lat są miejscem dużych koncentracji jesienno-zimowych stad gęsi arktycznych. One się u nas nie gnieżdżą, ale przylatują na zimę. Więc w styczniu często mamy telefony: "Ojej, gęsi lecą, panie, co się dzieje?". A to nie są żadne przeloty. Gęsi arktyczne w innym miejscu żerują, a w innym nocują - by ustrzec się przed drapieżnikami. Podobnie jest z gawronami, które nocują gromadnie, zresztą jak większość krukowatych. Wieczorem można zobaczyć potężne stada, które zbierają się najpierw w punktach zbiorczych, a później lecą na noclegowisko, którym często jest... boisko piłkarskie. A ludzie myślą, że to przeloty gawronów. Ale w zimie to nie są "nasze" gawrony...- Tak, to gawrony rosyjsko-fińskie, które do nas przylatują. A nasze lecą do Niemiec, Anglii i Francji. Gęsi, żurawie lecą w kluczach, przypominających kształtem literę V lub cyfrę 1. Jak rozpoznać te ptaki w locie?- Żuraw to potężne, jednobarwne ptaszysko: ma długą szyję, dużą głowę i nogi sięgające daleko za ogon. Bocian jest biało-czarny: można dostrzec jego czerwony dziób, nogi ma krótsze niż żuraw. Czapli tylko dziób widać, bo szyję ma zgiętą w kształcie litery S. Kormoran tworzy czarny krzyż na niebie: długa szyja, długi ogon, wąskie skrzydła. Sylwetka kaczki w locie jest nieco przykrócona - jest szersza niż dłuższa. Kaczki zwykle lecą rządkiem, po kilka sztuk. Przeloty ptaków warto obserwować przez lornetkę. Ja podglądam je w nocy przez lunetę, na tle tarczy księżyca. Teraz jest taka piękna pora roku, wychodzę przed dom - a tak szczęśliwie mieszkam, że na skraju moreny, a więc na trasie wędrówek ptaków - i wszystko nade mną leci. I słucham: a to lecą kuliki, a to lelki, kulony, drozdy... I wszystkie rozpoznaje Pan po głosach?- Tak. Ptaki wydają piękne głosy i dźwięki. Choćby łabędzie nieme. One faktycznie nie potrafią "mówić" i jedynie na ziemi, chcąc kogoś odstraszyć, wydają głos: "uok, uok, uok". Ale za to w powietrzu, dzięki odpowiednio ułożonym lotkom, wygrywają skrzydłami piękne, subtelne melodie, jakby nie z tego świata. To jest właśnie ten słynny łabędzi śpiew... Z kolei łabędzie krzykliwe trąbią - a głos mają podobny do klaksonu samochodu Warszawa. Jak się nią zatrąbiło, to momentalnie odzywały się łabędzie krzykliwe. Czaple i bociany lecą bezgłośnie. Żurawie wydają klangor - lekki jazgot, który można żartobliwie porównać do muzyki, jaką wykonuje się na Warszawskiej Jesieni [Międzynarodowy Festiwal Muzyki Współczesnej - przyp. red.]. Z kolei gdy leci stado szpaków, to słychać jeden wielki szum skrzydeł. Kiedyś, pod koniec zimy, obserwowałem na wybrzeżu Bałtyku stado kaczek północnoarktycznych - lodówek. One odzywają się cicho, trochę świszcząco. Niech pani sobie wyobrazi, że słyszy pani dziesięć tysięcy tych ptaków równocześnie! To przepiękna, niewyobrażalna muzyka. ROZMAWIAŁA JOANNA BOSAKOWSKA Wychodzę przed dom - a mieszkam bardzo szczęśliwie, bo na trasie wędrówek ptaków - i słucham. Wszystko nade mną leci: kuliki, lelki, kulony, drozdy... O jesiennych przelotach ptaków w rozmowie z Joanną Bosakowską opowiada prof. Jan Bednorz Joanna Bosakowska: Kiedy ptaki odlatują?Jan Bednorz *: Trudno to jednoznacznie określić, bo odlot odbywa się wolno, etapami. Okres po lęgach, który ornitolodzy nazywają koczowaniem, to także czas swoistych wędrówek. Ptaki, mając jeszcze czas do zimy, przenoszą się w miejsca, w których jest najwięcej pokarmu. W pewnym momencie te przemieszczania przyjmują kierunkowy charakter: południowo-zachodni. Tylko niektóre ptaki lecą na południowy wschód. Ale mówi się przecież, że jerzyki odlatują od nas do ciepłych krajów już w sierpniu, czajki w październiku, drozdy również jesienią...- Jest taka zasada: im jakiś gatunek wcześniej do nas przylatuje, tym później od nas odlatuje do tak zwanych ciepłych krajów. Do tak zwanych - bo "ciepłe kraje" to pojęcie mało precyzyjne. Na przykład dla ptaków arktycznych ciepłym krajem jest Polska. Jemiołuszka gnieździ się za kręgiem polarnym, gdzie są chmary komarów! My klniemy, bo nas gryzą, a jemiołuszka się cieszy, bo ma pełno jedzenia. Ale przychodzi zima, komary śpią. Do Afryki jemiołuszce nie chce się lecieć - z Arktyki na równik to przecież kilka tysięcy kilometrów. Dlatego przylatuje do środkowej Europy. No, ale tu też w zimie nie ma komarów, więc trzeba jeść coś innego. Na szczęście to, że ptaki mają ulubione pokarmy, wcale nie oznacza, że gardzą innymi. I tak u nas jemiołuszka skubie sobie owoce jarzębiny, bzu czarnego, bzu koralowego, a nawet jemiołę. Najpierw stada jemiołuszek zatrzymują się na Pomorzu, a gdy "wszystko" wyjedzą, przenoszą się dalej na południe - do Wielkopolski, a potem na Śląsk. Czasem docierają aż do Czech. Zima się kończy - jemiołuszki wracają do siebie, czyli za krąg polarny. A ptaki, które gniazdują u nas - jak bociany - i wracają do Afryki? Po co w ogóle przylatują tu na wiosnę? Mogłyby przecież przez cały rok siedzieć w Afryce i mieć problem wędrówek z głowy.- W krajach międzyzwrotnikowych ptaki mają więcej pożywienia niż u nas, ale gdyby wszystkie tam mieszkały, do jedzenia niewiele by pozostało. Dlatego uciekają gdzie indziej, choćby do Polski. U nas mają nieco mniej pokarmu, ale i mniej konkurentów. Lecz zimą tutaj nie ma na przykład owadów, więc ptaki owadożerne muszą odlecieć. Odlatują, jak u nas nie ma co jeść?- Nie, już wcześniej. Ptaki nie mogą odlatywać, gdy u nas kończy się jedzenie, bo wtedy będą głodne, a przecież czeka je bardzo długa trasa. Przed podróżą muszą zgromadzić sporo tłuszczu, by mieć siły na przelot. Więc jedzą, jedzą, jedzą, a gdy są już syte i zadowolone - lecą. Co jakiś czas przerywają podróż, by się najeść, i znów ruszają w trasę. Może być również tak, że pokarm jeszcze jest, ale ptak nie zdąży się najeść, bo dzień staje się krótszy. Zmuszony jest więc przesuwać się stopniowo na południe - leci w nocy, a w dzień żeruje. Czasami rano idę z psem na spacer - mieszkam w Puszczykowie - i widzę w ogrodzie pięćset zięb. A wieczorem ich nie było. Są, bo leciały w nocy, a dzień zastał je na wysokości mojego miasteczka, więc zatrzymały się na posiłek. Mało tego, to stado wcale nie musi po jednym dniu odlecieć, bo nie jest tak łatwo odtworzyć wcześniej utracone kalorie. Czasem więc zięby zostają w moim ogrodzie na dwa, trzy dni, a nawet na tydzień. Nie jest więc tak, że ptaki dziś odlatują i za kilka dni są na miejscu? Nie lecą bez przerwy?- Mój kolega, który obrączkuje ptaki, opowiadał mi o pewnym zdarzeniu. Kiedyś w Skandynawii zaobrączkowano gęś. Jeszcze tego samego dnia ptak znalazł się w Polsce - złapali go nasi ornitolodzy, a następnego dnia rano był już w północnych Włoszech. Jak więc widać, możliwości fizyczne ptaków są duże. Ale one jesienią nie muszą się tak spieszyć, powolutku zbliżają się w kierunku głównych tras przelotowych. Im bliżej tych arterii, tym ich stada są większe. Ptaki wodne: kaczki, gęsi, czaple; błotne: czajki, kuliki, siewki, brodźce lecą wzdłuż pradolin. W Polsce: Pradoliny Przymorskiej - to obniżenie terenu zaraz za brzegiem morza; Pradoliny Toruńsko-Eberswaldzkiej, która ciągnie się od Wisły w okolicach Torunia, wzdłuż pradoliny Noteci, a potem dalej, Wartą środkową, aż do Brandenburgii; oraz pradoliny Baryczy. Te trasy są wyraźnie zaznaczone, łatwe do znalezienia i bogate w pożywienie. Wzdłuż nich lecą też niektóre inne ptaki. Drozdy w czasie wędrówek związane są pokarmowo z łąkami. A gdzie znajdą większe obszary łąk? W pradolinach. Mogą więc w każdej chwili tam wylądować i się najeść. Wąsatki, dziwonie, podróżniczki - to ptaki wróblowate związane z bagnami. One też będą wybierały więc te trasy. Ale już większość drobnych ptaków postępuje inaczej - leci szerokim frontem. Chyba najbardziej znane są stada szpaków. Wydaje się, że lecą w grupie bez ładu i składu, ale zwrotów w powietrzu pozazdrościłyby im nawet pływaczki synchroniczne. Już w lecie szpaki dają się we znaki działkowcom, objadając czereśnie. Inne ptaki też wędrują w tak dużych grupach?- Samemu jest trudniej. Przecież po drodze trzeba znaleźć pożywienie, a sam przelot i odpoczynek musi być bezpieczny. A jak jest jeden, to co ma robić? Musi zjeść, spać, a w tym czasie kot go zje. Żaden interes. Choć są oczywiście gatunki żyjące samotnie, jak kukułki. Trudno, by rozwinęły się u nich związki rodzicielskie, skoro mamusia podrzuca jajo do obcego gniazda i leci dalej. One mogą odlatywać jesienią samotnie, czasem w niewielkiej grupie. Bociany tworzą przed odlotem stada; zbierają się w tzw. sejmiki, na których odbywają sądy doraźne i ustalają, kto leci, a kto nie - kalekie i słabe ptaki hamowałyby przecież przelot. W Polsce co prawda bociany czy żurawie dużych stad jeszcze nie tworzą, ale wystarczy odbyć podróż kawałek na północny zachód, do Meklemburgii, która jest na trasie ich przelotów. Tam jedno stado może składać się nawet z kilkudziesięciu tysięcy ptaków. Ale drapieżniki lecą raczej samotnie...- Nie, także w stadach. To nie są tak duże stada, jak jaskółek czy szpaków, podczas przelotów których na niebie jest aż gwarno. Ale można obserwować stadne przeloty chociażby myszołowa - naszego najliczniejszego ptaka drapieżnego. To mu się po prostu opłaca. Dlaczego? Ptak jest doskonałym ekonomistą - on ma ograniczony zasób energii i musi ją tak wydatkować, żeby jej wystarczyło na bezpieczny przelot. W przypadku ptaków drapieżnych co jest najmniej energochłonne? Szybowanie. Wystarczy więc, że jeden myszołów znajdzie komin, czyli ciepły prąd wstępujący, a inne idą w jego ślady. Czasem można zobaczyć nawet po kilkadziesiąt szybujących myszołowów. Bociany też pięknie kręcą kółka, szybując...- Bociany tak, ale żurawie robią to już rzadko. Są cięższe od bocianów i mają inaczej umieszczony punkt ciężkości, więc gdy przestają machać skrzydłami, spadają. Kaczka też jest za ciężka, by szybować, za to posługuje się lotem śliz-gowym: zbliżając się do lądowiska, przestaje machać skrzydłami i steruje tylko ogonem - leci w dół i dopiero nad samą wodą włącza hamulce, czyli macha skrzydłami do przodu. Skąd ptaki wiedzą, gdzie i w którym kierunku mają lecieć?- Gdzie - mają zapisane w genach. Musi tak być, bo często najpierw odlatują młodsze ptaki, a później starsze - tak jest choćby u czajki. Ale są też takie gatunki, jak gęś czy łabędź, które uczą się trasy przelotu od rodziców. Natomiast w drodze jedne ptaki kierują się położeniem słońca, inne - jeśli wędrują nocą - położeniem gwiazd. Niektóre, jak gołębie, polegają na swojej pamięci wzrokowej. Są też takie gatunki, które kierują się polem magnetycznym... Gołębie skalne mają nawet maleńkie guzki magnetytu - minerału zawierającego żelazo. Przypuszcza się, że dzięki nim ptaki wychwytują sygnały ziemskiego pola magnetycznego, które jest dla nich znakomitym drogowskazem.- Zwykle ptaki wykorzystują kilka źródeł, by ustalić azymut: słońce, gwiazdy i pole magnetyczne. Większość ptaków woli wędrować w nocy. Są wtedy bezpieczniejsze.- Tak, w nocy nie zagrażają im drapieżniki. Choć są też ptaki, które wykorzystują przeloty do własnych celów. Na skalistych wyspach Morza Śródziemnego gnieździ się sokół skalny, który przestawił swój okres lęgowy na koniec lata. Wykluwające się w końcu sierpnia pisklęta karmi wędrującymi już przez morze drobnymi ptakami, które na wyspach odpoczywają. A są ptaki, które wolą lecieć w dzień?- Oczywiście: bociany, żurawie, gęsi. O właśnie: gęsi. Z tymi ptakami ostatnio się u nas pomieszało. Okolice Poznania od kilkunastu lat są miejscem dużych koncentracji jesienno-zimowych stad gęsi arktycznych. One się u nas nie gnieżdżą, ale przylatują na zimę. Więc w styczniu często mamy telefony: "Ojej, gęsi lecą, panie, co się dzieje?". A to nie są żadne przeloty. Gęsi arktyczne w innym miejscu żerują, a w innym nocują - by ustrzec się przed drapieżnikami. Podobnie jest z gawronami, które nocują gromadnie, zresztą jak większość krukowatych. Wieczorem można zobaczyć potężne stada, które zbierają się najpierw w punktach zbiorczych, a później lecą na noclegowisko, którym często jest... boisko piłkarskie. A ludzie myślą, że to przeloty gawronów. Ale w zimie to nie są "nasze" gawrony...- Tak, to gawrony rosyjsko-fińskie, które do nas przylatują. A nasze lecą do Niemiec, Anglii i Francji. Gęsi, żurawie lecą w kluczach, przypominających kształtem literę V lub cyfrę 1. Jak rozpoznać te ptaki w locie?- Żuraw to potężne, jednobarwne ptaszysko: ma długą szyję, dużą głowę i nogi sięgające daleko za ogon. Bocian jest biało-czarny: można dostrzec jego czerwony dziób, nogi ma krótsze niż żuraw. Czapli tylko dziób widać, bo szyję ma zgiętą w kształcie litery S. Kormoran tworzy czarny krzyż na niebie: długa szyja, długi ogon, wąskie skrzydła. Sylwetka kaczki w locie jest nieco przykrócona - jest szersza niż dłuższa. Kaczki zwykle lecą rządkiem, po kilka sztuk. Przeloty ptaków warto obserwować przez lornetkę. Ja podglądam je w nocy przez lunetę, na tle tarczy księżyca. Teraz jest taka piękna pora roku, wychodzę przed dom - a tak szczęśliwie mieszkam, że na skraju moreny, a więc na trasie wędrówek ptaków - i wszystko nade mną leci. I słucham: a to lecą kuliki, a to lelki, kulony, drozdy... I wszystkie rozpoznaje Pan po głosach?- Tak. Ptaki wydają piękne głosy i dźwięki. Choćby łabędzie nieme. One faktycznie nie potrafią "mówić" i jedynie na ziemi, chcąc kogoś odstraszyć, wydają głos: "uok, uok, uok". Ale za to w powietrzu, dzięki odpowiednio ułożonym lotkom, wygrywają skrzydłami piękne, subtelne melodie, jakby nie z tego świata. To jest właśnie ten słynny łabędzi śpiew... Z kolei łabędzie krzykliwe trąbią - a głos mają podobny do klaksonu samochodu Warszawa. Jak się nią zatrąbiło, to momentalnie odzywały się łabędzie krzykliwe. Czaple i bociany lecą bezgłośnie. Żurawie wydają klangor - lekki jazgot, który można żartobliwie porównać do muzyki, jaką wykonuje się na Warszawskiej Jesieni [Międzynarodowy Festiwal Muzyki Współczesnej - przyp. red.]. Z kolei gdy leci stado szpaków, to słychać jeden wielki szum skrzydeł. Kiedyś, pod koniec zimy, obserwowałem na wybrzeżu Bałtyku stado kaczek północnoarktycznych - lodówek. One odzywają się cicho, trochę świszcząco. Niech pani sobie wyobrazi, że słyszy pani dziesięć tysięcy tych ptaków równocześnie! To przepiękna, niewyobrażalna muzyka. ROZMAWIAŁA JOANNA BOSAKOWSKA [Podpis pod fot.] Stawy rybne w Objezierzu - to "stacja benzynowa" dla ptaków. Tu "tankują" np. gęsi zbożowe - jedzą i ruszają w dalszą podróż. Żurawie to duże i eleganckie ptaki. Znane są ze swych tańców, charakterystycznego głosu - klangoru oraz zwyczaju wędrowania w kluczach w kształcie litery V. "I jak, zawodząc pieśń swą, klucz żurawi, długim się sznurem po niebiosach wlecze, tak się mym oczom smutna rzesza jawi, płynące smugą burz duchy człowiecze" - Alighieri Dante, "Boska komedia". Gęś gęgawa jest duża, jasnoszara i ma okazały, pomarańczowy dziób. Gęga jak nasze gęsi domowe - jest przecież ich protoplastką. Nadeszła jesień - dzikie gęsi lecą do ciepłych krajów trasy, którymi ptaki wędrują przez wielkopolskę Pospolite ruszenie szpaków. Wydaje się, że lecą w grupie bez ładu i składu, ale zwrotów w powietrzu pozazdrościłyby im nawet pływaczki synchroniczne. Jeszcze przed kilkoma wiekami wierzono, że jaskółki zapadają w... sen zimowy. Dziś już wiemy, że ptaki te odlatują w dużych gromadach. Czaplę siwą dobrze znają ci, którzy spędzają urlopy nad jeziorami