Pomińmy zrozumiałą całkiem, ale dla tych rozmyślań nieważną, euforię Polaków na wieść, że Pontifex Polonus osiadł na Stolicy Apostolskiej. Pomińmy także kwestię doraźnych skutków tego wydarzenia dla sprawy Kościoła w Polsce, a także, w konsekwencji, dla perspektyw walki w Polsce toczonej w obronie swobód obywatelskich i praw ludzkich. Jasne jest przecież, że sprawa ma znaczenie powszechne i że z punktu widzenia roli Kościoła w świecie nie jest ważne, że nowy papież do Rzymu z Krakowa zjechał, ważne jest natomiast, że życie swoje pasterskie spędził w otoczeniu politycznym wrogim, a w otoczeniu społecznym przyjaznym, że sprawę konfrontacji Kościoła z komunistycznym systemem władzy wybornie zna z doświadczenia i że również z tej racji obecność jego może być rozstrzygająca dla nowej interpretacji sporu między "integrystyczną" a "progresistyczną" tendencją w chrześcijaństwie; że zaś ten spór dla losów chrześcijaństwa i świata jest kluczowy, zbyteczne dowodzić.

To tylko fragment artykułu. Aby czytać dalej, kup dostęp poniżej.

4 miliony tekstów od 1989 roku.
Zyskaj dostęp do archiwalnych treści "Gazety Wyborczej".
Znajdź historie, których szukasz.

Kup dostęp