Antoniemu Pawlakowi w odpowiedzi
W ostatnim numerze "Gazety Świątecznej" ukazał się poświęcony polskiej prawicy tekst Antoniego Pawlaka, mojego dobrego znajomego od prawie 30 lat. Jego tezy są proste: prawica to zgromadzenie głupców (z nielicznymi wyjątkami, do których uprzejmie zechciał mnie zaliczyć), niezdolne do zachowania politycznej jedności będącej elementarnym warunkiem skuteczności wyborczej i do kompetentnego przeprowadzenia jakiejkolwiek ważnej z punktu widzenia interesów państwa sprawy, gdyż potrafi jedynie organizować bezsensowne ideologiczne krucjaty, co nie wymaga żadnych merytorycznych kwalifikacji. Dlatego, zdaniem Pawlaka, prawica nie tylko zmierza do zasłużonej klęski wyborczej, ale nic nie wskazuje na to, aby w dającej się przewidzieć przyszłości mogła się podnieść jako obóz polityczny.
Przyzwolenie na chamstwo
Ostatnio wyrażałem w "Gazecie" niepokój o jakość polskiego parlamentaryzmu. Przebieg ostatniego posiedzenia Sejmu każe mi znowu zająć się tym tematem. Oglądaliśmy pokaz brutalności i chamstwa w wykonaniu sporej gromadki posłów, skierowany przeciwko prezesowi i wiceprezesowi Narodowego Banku Polskiego oraz prezesowi Instytutu Pamięci Narodowej. Jako uważny obserwator, a w pewnych okresach także zaangażowany uczestnik życia parlamentarnego toczącego się od czerwcowych wyborów 1989 roku jestem jak najdalszy od idealizowania jego etapów poprzedzających ten ostatni, otwarty jesienią 2001. Nie ulega jednak wątpliwości, że najwyższy poziom debaty publicznej i kultury politycznej reprezentował "sejm kontraktowy", pochodzący z częściowo tylko wolnych wyborów. Od tego czasu w naszej parlamentarnej obyczajowości działa mechanizm równi pochyłej. Ostatnio - obserwując besztanie szefów ważnych instytucji państwowych przez niektórych posłów kierujących się nieodpartą chęcią dopieczenia do żywego i upokorzenia ludzi, którzy narazili im się niezależnością sądu i chęcią utrzymania niezależności kierowanych przez siebie instytucji od doraźnych koniunktur politycznych - nietrudno było odnieść wrażenie, że w Wysokiej Izbie osiągnięto poziom dna. Dobrze, że pojawiły się w tej sprawie listy protestacyjne i kilka bardzo krytycznych prasowych komentarzy. Zupełnie nie przekonują mnie natomiast próby tłumaczenia autorów popisów sejmowych w rodzaju: "Cóż, Sejm stanowi przekrój społeczeństwa" albo "odbicie nastrojów społecznych". Tej ostatniej argumentacji użył w Sejmie, odpowiadając Leszkowi Balcerowiczowi, wicepremier Belka. Jest on opanowanym i kulturalnym człowiekiem, więc nie omieszkał zdystansować się od poselskich występów, ale zarazem w jakiejś mierze je usprawiedliwił, stwierdzając, że oddają one nastroje panujące poza Wysoką Izbą, i wyrażając nadzieję, że będą ozdrowieńczym wstrząsem, otworzą oczy na problemy, z jakimi musi się zmierzyć polska gospodarka. Nie zgadam się z takim usprawiedliwianiem, bo chamstwo zawsze pozostaje chamstwem i nie należy wytwarzać wobec niego klimatu przyzwolenia. A za to, że taki klimat powstaje, w pierwszym rzędzie odpowiedzialnością obarczam rządzącą lewicę, zwłaszcza premiera Millera.
Ludzki komunista?
W komentarzach, które ukazały się po śmierci Edwarda Gierka, przeważa umiar w ocenie jego działalności, trudno też doszukać się emocji i ostrych sformułowań. Widać wyraźnie, że byłego I sekretarza PZPR już od dawna traktowano jak postać należącą do historii, i to dosyć odległej, niemającej bezpośredniego związku z teraźniejszością. Zdziwiło mnie jednak, że szanowany śląski senator Unii Wolności - a zarazem wybitny reżyser - Kazimierz Kutz ocenił Edwarda Gierka jako wyjątkowo przyzwoitego człowieka jak na komunistę, natomiast poczytny tygodnik "Wprost" napisanie okolicznościowego artykułu o zmarłym powierzył Januszowi Rolickiemu - panegiryście Gierka z początku lat 80. Jest prawdą, że ten I sekretarz nie zdecydował się na strzelanie do robotników w sierpniu 1980 roku, wyciągając wnioski z upadku Gomułki sprzed dziesięciu lat. Jest też prawdą, że Polska pod rządami Gierka była obok Węgier najbardziej otwartym krajem bloku radzieckiego, a tworząca się opozycja demokratyczna pomimo szykan i represji nie była zamykana z wieloletnimi wyrokami w więzieniach czy szpitalach psychiatrycznych. Trzeba jednak pamiętać, że zasadniczą cezurą w historii Polski pod komunistycznymi rządami nie było wcale dojście do władzy Gierka, ale rok 1956 z poznańskim Czerwcem i październikową odwilżą. Wywalczony wówczas zakres wewnętrznej wolności polskiego społeczeństwa, jakkolwiek ograniczany w późniejszych latach przez Gomułkę, przesądził o tym, że powrót do modelu stalinowskiego nie był już możliwy.
Kisiel - duch wojownika
Zmarły przed dziesięciu laty Stefan Kisielewski był postacią o iście renesansowej skali talentów i zainteresowań. Kompozytor, polityk, pisarz, publicysta, a przede wszystkim barwna
Patriotyzm bez kompleksów
Nauczanie Jana Pawła II ma wiele wymiarów. Dla Papieża niewątpliwie najważniejszy jest wymiar religijny. Jan Paweł II jest jednak także wielkim nauczycielem polskiego patriotyzmu.
KAŻDY BRONI SWEJ KAPLICZKI
Mam nadzieję, że doświadczenie AWS sprawi, że związek zawodowy już nigdy nie podejmie się roli jednoczyciela prawicy. I że już nigdy politycy nie zgodzą się na to, licząc, że będą pierwsi przy uchu jakiegoś kolejnego Mariana - mówi polityk prawicy i publicysta ALEKSANDER HALL *