Nie traktowałam specjalnie poważnie tego, że on jest zakochany w mojej siostrze, aż któregoś dnia przyszedł do naszego mieszkania na Mokotowie z fiołkami alpejskimi w doniczce i dwoma kolegami Saszą oraz Olkiem, żeby się oświadczyć. Rodzice się zgodzili, ale ja byłam bardzo niezadowolona. Pomyślałam, że jak już moja starsza siostra musi wychodzić za mąż, to wolałabym dla niej Saszę, a jak nie Saszę, to chociaż Olka. Nie Jacka. Oni zresztą później mówili, że gdyby Jacek dostał kosza, to miał się oświadczyć Sasza, a w następnej kolejności Olek.

To tylko fragment artykułu. Aby czytać dalej, kup dostęp poniżej.

4 miliony tekstów od 1989 roku.
Zyskaj dostęp do archiwalnych treści "Gazety Wyborczej".
Znajdź historie, których szukasz.

Kup dostęp