W przededniu eurowyborów 2014 r., 69 lat po II wojnie światowej i Holocauście, widmo krąży po Europie - widmo nacjonalizmu. 166 lat temu Marks i Engels szydzili z mieszczuchów lękających się rewolucji. Dzisiaj nie szyderstwo nam w głowie, bo Strasburg i Brukselę szturmują rewolucjoniści innej proweniencji planujący demontaż UE, narodowcy z Wielkiej Brytanii, Włoch, Francji, Grecji, Holandii, ze Słowacji, z Czech, Polski - właściwie zewsząd w UE. Nigdy dotąd projekt europejskiej integracji - zapoczątkowany, przypomnijmy, nie przez socjalistów (jak uważa antyunijna konserwa), tylko przez Winstona Churchilla i europejskich chadeków - nie był tak zagrożony jak teraz, kiedy do eurowyborów stanęła falanga jego wrogów.

To tylko fragment artykułu. Aby czytać dalej, kup dostęp poniżej.

4 miliony tekstów od 1989 roku.
Zyskaj dostęp do archiwalnych treści "Gazety Wyborczej".
Znajdź historie, których szukasz.

Kup dostęp