Jadwigę Swirtun, a właściwie Wigę - bo tak Ją nazywaliśmy zdrobniale - poznałem w roku 1949, kiedy byłem aktorem Teatru Polskiego, a ona studentką Wydziału Aktorskiego łódzkiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej. Przyjechała wraz z kolegami z roku: Halinką Dunajską, Krysią Borowicz, Makusiem Łączem, Wojtkiem Skoczylasem i Robertem Rogalskim oraz z ich mistrzem - wielkim Leonem Schillerem do leżącej w gruzach Warszawy. Leon Schiller obejmował wtedy dyrekcję Teatru Polskiego i stanowisko rektora warszawskiej PWST. W stolicy kończyli ostatni rok studiów. Wieczorami statystowali i grali niewielkie role w przedstawieniach Teatru Polskiego.

To tylko fragment artykułu. Aby czytać dalej, kup dostęp poniżej.

4 miliony tekstów od 1989 roku.
Zyskaj dostęp do archiwalnych treści "Gazety Wyborczej".
Znajdź historie, których szukasz.

Kup dostęp