W tym roku minęła piąta rocznica śmierci Jacka Jarosza. Pamiętam dzień jego pogrzebu i tłumy, które go żegnały, a także niebo, które płakało strumieniami deszczu. Kiedy telefonuję do jego żony Ewy i nie zastaję jej w domu, w słuchawce odzywa się głos Jacka nagrany na sekretarce. Wracają wspomnienia. Był moim przyjacielem i kolegą. Przeżyliśmy dobre i złe chwile w życiu i w teatrze. Utalentowany, szlachetny, dobry i uczciwy.

To tylko fragment artykułu. Aby czytać dalej, kup dostęp poniżej.

4 miliony tekstów od 1989 roku.
Zyskaj dostęp do archiwalnych treści "Gazety Wyborczej".
Znajdź historie, których szukasz.

Kup dostęp