Historia się powtarza. W 2006 r., gdy niemiecka gazeta zamieściła satyrę na prezydenta Lecha Kaczyńskiego, szefowa polskiego MSZ porównała ją do "Der Stürmer", najpodlejszej z gadzinówek III Rzeszy. W roku 2017 Witoldowi Waszczykowskiemu, dawnemu zastępcy, a dziś godnemu następcy Anny Fotygi, wystarczyło wyrwane z kontekstu zdanie niemieckiej minister obrony, by zarzucić tamtejszemu rządowi niemal nawoływanie do rewolty w Polsce.

W oczekiwaniu na rekonstrukcję rządu i zapewne z obawy przed zapowiadaną przez media dymisją Waszczykowski podnosi temperaturę w stosunkach z Ukrainą. A teraz uchwycił się kolportowanego w mediach społecznościowych cytatu z wypowiedzi Ursuli von der Leyen, szefowej niemieckiego MON. - Jesteśmy oburzeni tym, iż politycy niemieccy po raz pierwszy przyznali, że jednak mają koncepcję, aby wzmacniać opozycję w Polsce - zagrzmiał. Rządowe media narodowe zagotowały się od razu, w świat poszły pisane na szybko artykuły, posty, tweety.

Do akcji przyłączył się Antoni Macierewicz i na dywanik wezwał niemieckiego attaché obrony, by wytłumaczył się ze słów szefowej. Krok to dziwny, bo przecież gdy Macierewicz i jego zastępcy wmawiali światu, że Egipt przekazał francuskie mistrale Rosji za dolara za sztukę albo że Francuzi uczyli się od Polaków jeść widelcem, nikt nie rugał za to polskich attaché. Ale Macierewicz również nie ma w rządzie zbyt pewnej pozycji. Skoro nadarzyła się okazja, to musi krzyczeć, musi się wykazać.

Co w rzeczywistości powiedziała von der Leyen? W popularnym talk-show prowadząca zapytała ją o euroentuzjazm państw Europy Wschodniej. Czy poczuwają się bardziej do przynależności do Unii Europejskiej czy do NATO, które chroni je przed Rosją. Pytanie było ewidentnie z tezą. Von der Leyen postanowiła je rozbroić. - Muszę stanąć w obronie krajów Europy Wschodniej - mówiła, wyliczając, ile wysiłku kosztowało kraje bałtyckie i Polskę wejście do UE. Wspomniała "Solidarność" oraz to, że jej dzieci studiowały w Polsce na Erasmusie. A potem padły słowa, że "trzeba wspierać demokratyczny opór młodego pokolenia w Polsce". I wezwanie, by Europa o swojej przyszłości nie dyskutowała bez Polski i innych krajów regionu, by się z Polską o to spierała. Bo drzwi powinny być otwarte dla wszystkich.

Gdzie w tych słowach wspieranie opozycji? Von der Leyen w półtoraminutowej wypowiedzi powtórzyła polskie stanowisko co do reform UE: nic o nas bez nas. Broniła Polski przed zachodnim besserwisserstwem, przed tymi, którzy najchętniej dalej traktowaliby Wschód jak ubogiego krewnego. Za takie słowa należą się jej podziękowania.

Mówienie o odkryciu dowodów na istnienie "niemieckiej koncepcji wsparcia opozycji" na podstawie jednego zdania kolejny raz kompromituje Witolda Waszczykowskiego. Bardzo bym chciał, żeby rekonstrukcja rządu odbyła się jak najszybciej. By szef MSZ przestał żyć w zawieszeniu. By już niczego nie psuł.