To nie jest zwykła demonstracja. To rebelia - tak rzecznik rządu w Manili Rigoberto Tiglao określił nocne szturmy tysięcy zwolenników Estrady na pałac prezydencki Malacanang w Manili. Choć manifestacje poparcia dla Estrady odbywają się od tygodnia, kiedy b. prezydent trafił za kratki, po raz pierwszy doszło do walk. 40-tys. tłum uzbrojony w kamienie i pałki dwukrotnie w nocy z poniedziałku na wtorek atakował bramy pałacu bronionego przez kilka tysięcy policjantów. Policja strzelała na postrach, rzuciła granaty z gazem łzawiącym. Zginął jeden z demonstrantów i dwóch policjantów, a ponad 100 osób zostało rannych.

To tylko fragment artykułu. Aby czytać dalej, kup dostęp poniżej.

4 miliony tekstów od 1989 roku.
Zyskaj dostęp do archiwalnych treści "Gazety Wyborczej".
Znajdź historie, których szukasz.

Kup dostęp