Do "Lulu na moście", autorskiego filmu Paula Austera, mam stosunek niechętny. "Lulu..." ma główną wadę filmów, realizowanych własnoręcznie przez dojrzałych pisarzy: nadmiernie eksponuje swój sens. Dialogi składają się z samych znaczących zdań. Odetchnąłem w momencie, kiedy Mira Sorvino wzięła do ręki kompakt z muzyką Harveya Keitela i przez długi czas mocowała się z folią opakowania: nareszcie moment bez znaczenia. Chociaż kto wie?

To tylko fragment artykułu. Aby czytać dalej, kup dostęp poniżej.

4 miliony tekstów od 1989 roku.
Zyskaj dostęp do archiwalnych treści "Gazety Wyborczej".
Znajdź historie, których szukasz.

Kup dostęp