Jerzy Osiatyński (uw, były minister finansów): Musiałbym mieć więcej informacji, by poważnie na to pytanie odpowiedzieć. Nie znamy założeń makroekonomicznych do budżetu [rozmowa odbyła się, zanim dotarły do nas wyliczenia budżetowe ministra finansów - red.].

- Owszem, bo chciałem pokazać kierunek poszukiwań. Podatek wchodzi w rachubę, ale nie wiadomo, w jakiej wysokości. Gdy wprowadzałem go w 1992 r., nasza sytuacja była zupełnie inna niż teraz, po dziewięciu latach. Zgodnie z przepisami WTO i Unii Europejskiej podatek musiałby objąć cały import, a to na pewno będzie miało wpływ na wysokość inflacji czy poziom inwestycji zagranicznych.

- Liczb nie pamiętam, ale to były poważne sumy. Bo podatek importowy przekładał się na wyższe wpływy z cła, z akcyzy i VAT. To jest bardzo wydajne źródło dochodów budżetu.

- Tak myślę, ale potem zostało to uznane za sprzeczne z konstytucją. Dlatego nie sądzę, by dziś jakiś minister finansów chciał zaryzykować i zamrozić progi.

- Lepiej. To jest coś, co ja bym brał pod uwagę. Oczywiście to spowoduje ucieczkę społeczeństwa od oszczędzania w bankach, ale w sytuacji katastrofy trzeba to rozważyć.

- Nie wierzę, by ktokolwiek zaproponował to w okresie kampanii wyborczej. Zobaczymy, co zrobi SLD po wyborach. Sprawa jest trudna, bo obniżanie waloryzacji wszystkich emerytur będzie dramatem dla najuboższych, a z kolei obniżanie tylko zamożniejszym emerytom będzie sprzeczne z konstytucją.

- To nie jest dobry pomysł. Na moje wyczucie można na tym zaoszczędzić około miliarda złotych. Ale musimy zdawać sobie sprawę, że stracimy wiarygodność jako płatnicy w oczach Zachodu. W sytuacji gdy być może wyemitujemy tyle obligacji, że rynek wewnętrzny nie będzie w stanie ich wchłonąć i potrzebne nam będzie życzliwe spojrzenie zagranicznych inwestorów, to może być skórka niewarta wyprawki.

- Dla mnie to nie jest szok. Zawsze pierwsza przymiarka do budżetu nie domyka się na jakieś 30 proc. Na tym polega praca nad budżetem, że zaczyna się utłukiwać wydatki, dotacje, fundusze celowe, aż się wszystko dopnie. Więc jeśli to tylko pierwsza przymiarka, to nie ma strachu. Ale tego nie wiem, nie znam stanu finansów państwa, nie wiem, czy wyliczone dochody są "sztywne", czy też można założyć, że będą trochę większe. Dlatego nie można tego bagatelizować.