To, gdzie, kto i za ile produkuje kable sprzedawane na naszym rynku, mało obchodzi przeciętnego konsumenta. Chyba że raz na jakiś czas potrzebuje on kupić kawałek przewodu do naprawy instalacji w domu. Jednak ma to dla niego dużo większe znaczenie, gdy kupuje bilet kolejowy na dworcu, płaci abonament telefoniczny lub rachunek za prąd. W pewnej mierze zależy on bowiem od ceny płaconej za kable przez PKP, firmy telekomunikacyjne i energetyczne. Dlatego w interesie konsumentów jest, aby na tym rynku panowała silna konkurencja. W praktyce jest to niezwykle trudne, bo na zagranicznych rynkach trwa właśnie konsolidacja kapitałowa, której podmuch może też wkrótce dotrzeć na nasz rynek.Dużo kabli, mało producentów

To tylko fragment artykułu. Aby czytać dalej, kup dostęp poniżej.

4 miliony tekstów od 1989 roku.
Zyskaj dostęp do archiwalnych treści "Gazety Wyborczej".
Znajdź historie, których szukasz.

Kup dostęp