Czteroipółletnią dziewczynkę przyjął na oddział o godz. 10.30 ordynator Marek Stępień. - Dziecko cały czas płakało i miało wysoką gorączkę - opowiada Leszek Zięba. - Po bardzo długim oczekiwaniu około godz. 20 zdenerwowany udałem się do ordynatora, by wreszcie córkę zbadał. Usłyszałem, że to ja powinienem chodzić do lekarza i informować, jak się dziecko czuje. Przez cały czas żadna z pielęgniarek nie była na sali - dodaje ojciec.

To tylko fragment artykułu. Aby czytać dalej, kup dostęp poniżej.

4 miliony tekstów od 1989 roku.
Zyskaj dostęp do archiwalnych treści "Gazety Wyborczej".
Znajdź historie, których szukasz.

Kup dostęp