Wspominając sympatyczny uśmiech pana Grzegorza sfotografowanego przy robocie, widzę, że po papierek za moją szybą sięga przechodząca pani. Wychylam się i pytam, z czystej ciekawości, po co jej to. Speszona pani przeprasza, że mnie nie zauważyła, robi mi jednak wykład o szkodliwości prostytucji i pornografii. Opowiada, że jest pedagogiem i ma na co dzień do czynienia z dziećmi z rozbitych małżeństw, a rozbite małżeństwa z tego się właśnie - wskazuje na papierek - biorą. W to akurat wątpię, ale nie mówię tego głośno. Moja rozmówczyni - wynika z jej słów - robi, co może, by złu przeciwdziałać. W wolnych chwilach chodzi po mieście i wyjmuje zza wycieraczek anonse agencji towarzyskich. Wystarczy jej czasem przejść kawałek ulicy, a uzbiera pełną garść. Zajęcie to bywa nie całkiem bezpieczne, bo niektórzy jej ubliżają, a nawet krzyczą, że pewnie pracuje dla konkurencji. Oburzam się (szczerze) na takie zachowanie ludzi i wyrażam pani pedagog swe uznanie, choć dodaję, że sama wiele nie zdziała. "Przynajmniej się staram" - odpowiada - i rozstajemy się przyjaźnie.

To tylko fragment artykułu. Aby czytać dalej, kup dostęp poniżej.

4 miliony tekstów od 1989 roku.
Zyskaj dostęp do archiwalnych treści "Gazety Wyborczej".
Znajdź historie, których szukasz.

Kup dostęp