Starsi czytelnicy "Gazety" pamiętają, jak w wigilię telewizja serwowała nam adaptacje "Opowieści wigilijnej" Karola (nieodmiennie Karola!) Dickensa. Moralitetowa historia nieczułego na ludzką krzywdę londyńskiego kupca, pana Scrooge'a, porażonego obrazem własnej niegodziwości i czekającego go marnego końca wciskała mnie ze strachu pod krzesło, wyciskała łzy albo zmuszała do ziewania (mijały lata i traciłem niewinność). Jednak z kolei nabierałem rozumu i mitygowałem swoje zniechęcenie - czas i miejsce sprawiały, że ta opowieść o podniesieniu się grzesznika z upadku stawała się czymś przynależnym do świątecznego rytuału, towarzyszyła krzątaninie wokół choinki i była niczym zapach farszu do pierogów.

To tylko fragment artykułu. Aby czytać dalej, kup dostęp poniżej.

4 miliony tekstów od 1989 roku.
Zyskaj dostęp do archiwalnych treści "Gazety Wyborczej".
Znajdź historie, których szukasz.

Kup dostęp