Niełatwy film. Kiedy trafił do polskich kin - krytycy musieli wyjaśniać jego sens domagającym się tego zdezorientowanym widzom. I oni jednak bywali bezradni. "Całkowicie niezrozumiałe - skarżył się recenzent londyńskiego "Financial Times". - Bergmana własna artystyczna persona jest osobliwie rozdwojona między klarownością środków i niejasnością intencji". Ową "niejasność intencji" traktowano na ogół jako zachętę do własnych interpretacji bogatego w znaczenia filmu. Jego koncepcja rodziła się w bólach. Jest to, obok "Godziny wilków", drugi film zrodzony na gruzach nie zrealizowanych "Ludożerców" - zamierzonej opowieści o rozterkach współczesnych artystów, o sztuce karmiącej się ludzkim cierpieniem. Po przerwie, spowodowanej przewlekłym zapaleniem płuc i wyczerpującą pracą w teatrze, Bergman zarzucił ów projekt, zapowiadając film, który będzie "kameralnym utworem na dwa instrumenty". Kiedy pewnego dnia Bibi Andersson przedstawiła mu w Sztokholmie Norweżkę Liv Ullmann (która stała się potem towarzyszką życia Bergmana i aktorką jego najważniejszych filmów) - reżyser był zafascynowany podobieństwem obu aktorek. Pomysł skonkretyzował się. Ullmann kreuje tu postać Elisabet, aktorki, która nagle przestaje mówić i rezygnuje ze swej sztuki. Lekarka zaleca jej długi odpoczynek i absolutny spokój. W ustronnej willi nad morzem opiekuje się nią pielęgniarka Alma (Andersson), która podziwia aktorkę i dokłada wszelkich sił, by skłonić ją do mówienia. Odsłania przed nią intymne szczegóły swego życia, powierza jej swoje lęki i urazy, upodabnia się do ubóstwianej Elisabet, niemal przejmuje jej tożsamość, ale złudzenie bliskości pryska z chwilą, gdy do rąk Almy trafia list Elisabet do jej lekarki.

To tylko fragment artykułu. Aby czytać dalej, kup dostęp poniżej.

4 miliony tekstów od 1989 roku.
Zyskaj dostęp do archiwalnych treści "Gazety Wyborczej".
Znajdź historie, których szukasz.

Kup dostęp