Tam, gdzie nie ma McDonald’s
Kraje Ameryki Południowej nie należą do najbardziej bezpiecznych na świecie. Po wielu miejscach lepiej poruszać się w grupie albo w towarzystwie przewodnika. Dlatego kończąc podróż po Boliwii nad jeziorem Titicaca, czuję, jakbym nareszcie urwała się ze smyczy - tu mogę jeździć stopem, wędrować w eukaliptusowych lasach wzdłuż wybrzeża i wieczorami siedzieć nad wodą w miasteczku Copacabana, które jest najpopularniejszym miejscem wypoczynku na boliwijskim brzegu. Już drugiego popołudnia sprzedające na ulicy Indianki pamiętają, że przyszłam po kukurydziane bułeczki, banany za boliviana i kubek jogurtu nalewanego z plastikowej butli. Wśród dziesiątek minibarów pod dachem mercado (targu) jedna z nich czeka na mnie z jajkami. Kiedy dzień wcześniej nie mogłam znaleźć nic bez mięsa, wyszła kupić dwa i przyrządziła mi z ryżem i surówką. Boliwia jest jednym z nielicznych krajów na świecie, w których nie przyjął się McDonald’s, choć menedżerowie fundowali jej mieszkańcom kolejne promocje i adaptowali miejscowe smaki. Po 14 latach działalności firma w 2002 r. dała za wygraną, zamykając wszystkie restauracje (w tym roku ogłosiła jednak, że chce wrócić).
4 miliony tekstów od 1989 roku.
Zyskaj dostęp do archiwalnych treści "Gazety Wyborczej".
Znajdź historie, których szukasz.