Kosztunica ma wiele powodów do radości, z czego nie najmniejszym jest fakt, że zostanie zachowane stanowisko prezydenta Serbii i Czarnogóry. Gdyby - jak do tej pory planowano - Czarnogóra przeprowadziła wiosną referendum w sprawie niepodległości, a następnie opuściła federację, Kosztunica straciłby urząd. Wówczas jego dawny sojusznik, premier Serbii Zoran Dzindzić zostałby zwycięzcą ich obecnej rywalizacji, zaś sam Kosztunica mógłby co najwyżej pretendować do czysto dekoracyjnego stanowiska prezydenta Serbii. Zajmujący je Milan Milutinović, współoskarżony o zbrodnie w Kosowie, tylko dobrej woli Dzindzicia zawdzięcza to, że nie pojechał jeszcze do Hagi.

To tylko fragment artykułu. Aby czytać dalej, kup dostęp poniżej.

4 miliony tekstów od 1989 roku.
Zyskaj dostęp do archiwalnych treści "Gazety Wyborczej".
Znajdź historie, których szukasz.

Kup dostęp