Śmierć małego Muhammada A-Dury utrwalił w kadrze palestyński kamerzysta Reutersa. Filmował owego dnia, niemal półtora roku temu, półgodzinne starcie izraelsko-palestyńskie. Zeznał potem w śledztwie, że w momencie, gdy Muhammad zginął, Palestyńczycy akurat nie strzelali. Ekspertyza balistyczna niewiele mogła wnieść, bo Palestyńczycy używali broni dostarczonej im przez Izrael w ramach porozumień z Oslo. Jednak strzał padł ze strony, gdzie znajdował się izraelski posterunek. Wniosek mógł więc być tylko jeden. Media izraelskie i światowe przyjęły winę Izraelczyków niemal bez zastanowienia. W dzień później armia oficjalnie przyjęła odpowiedzialność - przekazała rodzinie chłopca wyrazy przeprosin i ubolewania.

To tylko fragment artykułu. Aby czytać dalej, kup dostęp poniżej.

4 miliony tekstów od 1989 roku.
Zyskaj dostęp do archiwalnych treści "Gazety Wyborczej".
Znajdź historie, których szukasz.

Kup dostęp