Dla Oli Gulińskiej, 30-latki z Woli, doba wydaje się nie mieć końca. Najpierw pobudka o szóstej rano, karmienie rocznej Marysi i przygotowywanie śniadania dla dwuletniego Antka. Potem sprzątanie, spotkanie z opiekunką i wyjście do biura. Gdy wybija szesnasta, przychodzi czas na robienie zakupów, powrót do domu, szykowanie kolacji i zabawę z dziećmi. Gdy Marysia i Antek w końcu idą spać, Ola ma czas dla siebie. Zasiada wtedy do kolejnych zleceń, które robi dla organizacji pozarządowych. To, jak długo będzie pracowała, zależy od tego, jak wiele pilnych ma projektów. Z redagowaniem publikacji czy analizą badań socjologicznych może jej zejść nawet do drugiej w nocy. Wtedy na sen zostają tylko cztery godziny.

To tylko fragment artykułu. Aby czytać dalej, kup dostęp poniżej.

4 miliony tekstów od 1989 roku.
Zyskaj dostęp do archiwalnych treści "Gazety Wyborczej".
Znajdź historie, których szukasz.

Kup dostęp