Ach, jak mi się podoba, gdy ludzie ładnie wistują! Odczuwam wtedy coś w rodzaju nabożnego podziwu i szczerze zazdroszczę, że to nie ja tak dobrze zagrałem. Ale to nie jest żadna płytka zawiść o wynik - raczej przypomina to nieco zazdrość sprawnego rzemieślnika, który patrzy na dzieło artysty i choć czasami sam się ociera o sztukę, to za rzadko mu się to udaje. Otóż nasz artysta Tomasz Gotard wyszedł w waleta pik. Nie można się dziwić rozgrywającemu, że zabił lewę asem. Następnie zgrał damę trefl, przebił pika i zagrał asa trefl, na którego od E spadł walet. Wyrzucił więc karo ze stołu i zagrał króla trefl, a artysta przebił piątką kier! Rozgrywający nadbił siódemką kier i wyszedł ze stołu w kiera, kładąc oczywiście w ręku waleta. Gotard zabił damą i zagrał w karo - ze stołu dama, zabita królem i rozgrywający wziął asem. Teraz rozgrywający, ogłupiony lekko wistami E, nie popisał się, gdyż zamiast zagrać dziesiątkę trefl i wyrzucić ze stołu ostatnie karo, wyszedł w blotkę trefl. Przebił ją na stole ostatnim atutem i z konieczności zagrał pika. Teraz do akcji wmieszał się Walczak, który wyrzucił swego ostatniego trefla i jak to się brzydko mówi, miał rozgrywającego na skrócie. Nie muszę dodawać, że bez jednej to był "samotny biały żagiel"! A oto inne rozdanie, które z kolei wymagało zimnej krwi na wiście.

To tylko fragment artykułu. Aby czytać dalej, kup dostęp poniżej.

4 miliony tekstów od 1989 roku.
Zyskaj dostęp do archiwalnych treści "Gazety Wyborczej".
Znajdź historie, których szukasz.

Kup dostęp