Nie jest racjonalnym, zdroworozsądkowym i gospodarskim myśleniem wyrzynanie z naszej, choćby niszowej i elitarnej przestrzeni kultury, miesięcznika "Kino" i nie jest nim dorzynanie Warszawskiej Jesieni, proponując jej z budżetu państwa nie jedną trzecią, jak dotychczas, ale jedną ósmą jej kosztów. Zaiste paranoją byłoby, gdyby - a taki pomysł wyziera z ostatnich ataków na nadmierną wyniosłość kultury wysokiej - miesięcznik "Kino" zajął się przystępnym relacjonowaniem kolejnych odcinków telewizyjnych seriali (wzrost liczby czytelników), a festiwal Warszawska Jesień otworzył swe estrady na grupę Ich Troje i "koncerty" (tak to jest określane) np. pana Marcina Dańca. Bo to też współczesność, a przecież bliższa masom.

To tylko fragment artykułu. Aby czytać dalej, kup dostęp poniżej.

4 miliony tekstów od 1989 roku.
Zyskaj dostęp do archiwalnych treści "Gazety Wyborczej".
Znajdź historie, których szukasz.

Kup dostęp